Co na ziemi pisał Chrystus

Św. Mikołaj Serbski

W minionym tygodniu świętowaliśmy wielkie święto – Zwiastowanie, po cerkiewnosłowiańsku – Błagowieszczenije. To słowo jest używane także w innych słowiańskich językach i oznacza „zwiastowanie radosnej, dobrej nowiny“. Nowina, którą archanioł Gabriel zwiastuje Dziewicy Marii, jest radosna – my to wiemy. Ale poczujmy to w pełni, o ile zdołamy, z władyką Mikołajem Serbskim i z pewną piękną ewangeliczną historią o radości, którą nam, grzesznym, daruje Chrystus.

Kto nam przyniesie radość w tej dolinie łez? Kto nam objawi prawdę w tych rozpadlinach kłamstwa, w które wpadamy, dokądkolwiek pójdziemy? Kim jest Ten, Który potrafi wznieść sprawiedliwość z ziemi do Niebios, aby świeciła wszystkim, urodzonym przez kobietę – aby im świeciła i aby ich cieszyła? Odpowiedź jest krótka: jedynie Chrystus, Syn Boga Żywego ma w sobie prawdziwą radość, za którą tęsknią wszystkie dusze ludzkie, jest jej źródłem, odkrywcą i gwarantem. Czy znacie jakiegoś mędrca lub nauczyciela ludzkości, który by nazwał swoją naukę „radosną nowiną”? Hindusi nazwali swoje najważniejsze księgi „wedami”, tj. „wiedzami”. Budda nazwał swoją księgę „drogą” – drogą do nieskończonej nicości. Starożytni Egipcjanie nazwali swoją zebraną mądrość „księgą zmarłych”. Przykazania Mahometa dla jego naśladowców nazwano „koranem”, co oznacza po prostu „księga”. W ogromnej ilości ksiąg znanych na świecie tylko jedna jedyna nazywa się „radosną nowiną”. To Chrystusowa nauka, Ewangelia („ewangelia” to greckie słowo, które oznacza „radosną nowinę”). Jest ona księgą-radością, jest nauką o radości. O, słudzy ziemi i radości, otwórzcie tę Księgę nad księgami i napijcie się z niej prawdziwej radości! W niej jest radość – i w zdarzeniach, i w słowach, i w czynach. Apostołowie Chrystusa tak bardzo byli napełnieni tą tajemniczą radością, którą w nich tchnęły Osoba i nauka ich Nauczyciela i Boga, że nie sposób tego wyrazić słowami przed nikim na świecie, przed nikim, kto sam tej radości nie poczuł. A kiedy przeczytamy o wszystkim, co apostołowie wycierpieli w swoim życiu na ziemi, i nie tylko apostołowie, lecz także wiele tysięcy innych wiernych sług Chrystusowych, oraz jak ich radość pozostała niezmącona do końca, musimy zadumać się oraz ponownie zapytać czym jest ta nieznana na ziemi radość, której chłosty nie zdołały zmącić, ani rany zranić, ani śmierć zabić. Czym jest ta radość? To, bracia, ta radość, którą Chrystus przyniósł ze Sobą na ziemię i której nikt z ziemi nie zdołał zabrać. To radość z objawionej prawdy, radość z wiecznej sprawiedliwości, radość z nieskończonego miłosierdzia. Ta radość przeznaczona jest dla sprawiedliwych. Ale nie tylko dla nich, ponieważ znana jest mądrość – że na Niebiosach więcej jest radości z powodu jednego, który odpokutował, niż z dziewięćdziesięciu dziewięciu sprawiedliwych. Oto przykład.

Pewnego ranka Pan Bóg siedział przed świątynią w Jerozolimie i karmił Swoim słodkim słowem głodne ludzkie dusze. O radości wiecznej mówił Bóg ludowi, a Boże słowa smakowały mu jak miód. I gorycz wielu dusz zgorzkniałych oraz złość wielu rozgniewanych znikała jak śnieg pod palącym słońcem. I kto wie jak długo jeszcze trwałaby ta scena miłości i pokoju pomiędzy Niebem i ziemią, gdyby nie zdarzyło się coś zaskakującego i okrutnego. Zawsze, kiedy lud raduje się z przebywania w miłości z Bogiem, zawsze pojawiają się okrutni, żałośni przewódcy faryzeuszowi, by przerwać swoim, nieprzyjemnym, pełnym złości hałasem Bożą harmonię – niepojętą i bez żadnej wartości dla ich tanich i tępych dusz. Co mianowicie skłoniło faryzeuszów, by zakłócać panujący wokół pokój? Czy odnieśli jakieś zwycięstwo pokonując licznych wrogów? Czy złapali jakiegoś bezwzględnego złodzieja? Nic takiego! Nie, przyprowadzili pewną nieszczęsną kobietę, grzesznicę, przyłapaną na cudzołóstwie. Z tryumfalną dumą przyprowadzili ją do Chrystusa i zawołali: „Nauczycielu, tę kobietę dopiero pochwycono na cudzołóstwie. W Prawie Mojżesz nakazał nam takie kamienować. A Ty co mówisz?“. Na pytanie „A Ty co mówisz?“ przestraszony lud się rozdzielił i zrobił miejsce starszym, aby oddalić się nieco od ich złości. Niektórzy ze strachu uciekli, nie mogąc znieść myśli, że oto wkrótce będą świadkami okropnej kary, bezpośrednio po tym, jak spędzili z Jezusem czas pełen radości i łaski. Chrystus mówił im o życiu, o radości, a ci – o zabójstwie. Pan Bóg siał w sercach wszystkich radość, a nasienie rosło jak na dobrej glebie, natomiast starsi ludu swoją władzą i zbrodniczymi zamiarami uderzali jak grad po tych uprawach. Pytanie jest jednak takie: dlaczego starsi, jako stróże Prawa, sami nie ukamienowali kobiety? Dlaczego przyprowadzili ją do Jezusa? Przecież prawo Mojżesza dawało im takie prawo? Kogo by to zaskoczyło w tamtych czasach? I kto by się temu sprzeciwił? Więc – dlaczego ją przyprowadzili do Boga? Na pewno nie dlatego, by uzyskać od Niego złagodzenie kary czy ułaskawienie. Lecz po to, by poprzez swój wymyślony, diabelski plan złapać Dobrego Boga na sprzeciwianiu się Prawu. Tutaj, przed świątynią Salomona, w której chroniono w Arce Przymierza, w cieniu skrzydeł cherubinów, tablice z Prawem, tutaj – przed ludem, On, Chrystus, musiał sprzeciwić się Prawu i tym sposobem oni osiągnęliby swój cel – jednym ciosem zabiliby dwa życia. Po pytaniu „A Ty co mówisz?“ zapadła cisza. Wszyscy obecni oczekiwali jednego z dwojga: albo Bóg kierując się Swoim miłosierdziem uwolni grzesznicę i poprzez to zaprzeczy Prawu, albo też potwierdzi Prawo i powie: „Zróbcie tak, jak napisano w Prawie“, przez co zaprzeczy przykazaniu o wybaczaniu i miłosierdziu. W pierwszym przypadku, Jego też będzie można skazać na śmierć, w drugim zaś będzie wyśmiany i zhańbiony. Może w tłumie byli i tacy, którzy z zapartym tchem oczekiwali od Jezusa czegoś trzeciego – wielkiego i nieznanego. Nikt jednak w tej tak niezliczonej masie ludu nie mógł nawet przypuszczać, że odpowiedź, którą On za chwilę wypowie, w tym słonecznym dniu przed świątynią znanego z mądrości króla, przed niechybnym, zdawałoby się, końcem życia tej biednej i grzesznej istoty ludzkiej, która zapewne za chwilę zostanie potępiona i podeptana w kałuży krwi i mięsa, nikt nie mógł nawet przypuszczać, że Jego odpowiedź wywrze tak wielki wpływ na ludzi na całym świecie, w różnym czasie i przestrzeni. Nikt nie mógł przypuszczać, że po dwudziestu wiekach Jego odpowiedź będzie powtarzana z radością, szacunkiem i podziwem we wszystkich miejscach świata. Tylko On, Wszechwiedzący, wiedział, że Jego odpowiedź od tej chwili stanie się dla wielu pokoleń, plemion i narodów moralnym statutem po wszystkie czasy. Przez chwilę Pan Bóg milczał i myślał. Jego myślenie było patrzeniem poprzez Świętego Ducha w tajemnicę istnienia, w ukryte tajemnice bytu, w tajemnice ludzkich dusz, w wysokie tajemnice Niebios, w głębokie tajemnice ziemi, w odległe tajemnice czasu i przestrzeni. Kiedy już zobaczył i dostrzegł wszystko, dotarł w jednej swojej duchowej wizji do wszystkich krańców historii stworzonego świata, odpowiedź była gotowa. „A Ty co mówisz?“ – przyciskały Go wykrzywione twarze, płonące ze złości. Wtedy Dobry Bóg, Prawodawca moralności i źródło motywacji ludzkich działań, pochylił się ku ziemi, wygładził ją dłonią i zaczął pisać po niej palcem. Oto – to jest to trzecie – wielkie i nieznane! Co pisał Pan Bóg na ziemi? Najbardziej ukryte niegodziwości oskarżycieli kobiety – grzesznicy, przekazywał Boży palec pisząc je na piasku, pokazując poprzez to, jak bezsensownym jest skrywanie czegokolwiek przed oczami Tego, Który wszystko widzi i wszystko wie, Którego wiedza jest widzeniem. “Meszułam ukradł dobro świątynne, – pisał palec Boży. – Aszer popełnił cudzołóstwo z bratową, Szalum złożył krzywoprzysięstwo, Elem uderzył swego rodzica, a Marnah przywłaszczył sobie majątek wdowy, Merary popełnił grzech sodomski, Ioel oddawał cześć bożkom“ i tak dalej. Ci, których to dotyczyło, czytali napisane słowa z potwornym strachem – bezczelni zarozumialcy chlubiący się swoją sprawiedliwością oraz jeszcze bardziej bezczelni sędziowie obcej krzywdy – stali niemi i nieruchomi jak skały w ścianach świątyni, drżeli ze strachu, nie śmiejąc popatrzeć jedni drugim w oczy. Ich sprytnie skrywane przewinienia, którymi przekroczyli Prawo Mojżesza, – jakiż cud! – były Mu znane i oto teraz tutaj, na ich oczach, napisane. Nagle ich usta zamilkły, już nawet nie myśleli o kobiecie grzesznicy, tylko o sobie i swojej śmierci, napisanej na ziemi palcem Sprawiedliwego Sędziego. Żaden język już się nie odezwał, by wymówić to bezczelne i podstępne pytanie „A Ty co mówisz?“ Bóg nie powiedział niczego – to, co tak obrzydliwe, grzeszne i brudne, samo się pisze na brudnym pyle. A to, co piszę się na pyle, szybko się także usuwa. Bo Pan Bóg nie chciał teraz, przed tłumem ogłaszać głośno ich grzechów, nie oskarżył ich, tak by ich ukamienowano jak nakazywało Prawo. Pozbawiony złości Baranek nie wymyślił zemsty nawet dla tych, którzy bardziej pragnęli Jego śmierci, niż życia wiecznego dla siebie. Chciał tylko skierować ich myśli na samych siebie i na ich własne grzechy, chciał ich ostrzec, by pod ciężarem swoich niegodziwości nie stali się srogimi sędziami cudzych niegodziwości; aby, będąc trędowatymi z powodu swoich grzechów, nie śpieszyli się, by zostać lekarzami cudzego trądu – i to wszystko, czego Bóg chciał. Ziemia jest już gładka, to co napisane zostało usunięte, potem Pan Bóg wyprostował się i powiedział do nich łagodnie: “Kto z was jest bez grzechu, niech pierwszy rzuci w nią kamieniem“. To jakby ktoś zabrał nieprzyjacielowi jego broń i zaraz potem powiedział: „A teraz strzelaj!“. Po chwili plac przed Świątynią zrobił się pusty, pozostali na nim tylko grzesznica i Bezgrzeszny. “Kobieto, gdzie są twoi oskarżyciele? – zapytał Bóg grzesznicę. – Nikt cię nie potępił?“. Bóg wiedział, że nikt jej nie potępił, ale chciał Swoim pytaniem ośmielić kobietę, ożywić jej duszę i wznieść jej serce, tak by lepiej zrozumiała to, co jej zaraz powie. „Nikt, Panie!” – w końcu rozwiązał się język tego biednego, nieszczęśliwego, grzesznego stworzenia, przed chwilę nie mającego żadnej nadziei, że w ogóle kiedykolwiek znowu przemówi, i które chyba po raz pierwszy w swoim życiu poczuło strumień prawdziwej radości. „I Ja ciebie nie potępiam. Idź, a od tej chwili już nie grzesz!“. Kiedy wilki zrezygnują ze swojej ofiary, pasterz oczywiście, także nie pragnie śmierci swego baranka. Kiedy ludzie nie potępią cię za grzech, co oznacza, że nie wykonają kary, grzech jednak nadal pozostaje w tobie. A kiedy Bóg nie potępia cię, to oznacza, że wybacza ci grzech, wyciąga go z ciebie jak ropę z rany, której długo nie leczono, i oczyszcza ci duszę. Dlatego słowa Jezusa „I Ja ciebie nie potępiam“ oznaczają to samo, co i „Wybaczono ci twoje grzechy“. Oto radość, która pochodzi z Prawdy, radość, ktora pochodzi ze Sprawiedliwości, radość, ktora pochodzi z Miłosierdzia, radość z Życia. Ponieważ Pan Bóg zachował życie – radujcie się i weselcie się! Pan Bóg powiedział: „Znowu jednak was zobaczę, i rozraduje się serce wasze, a radości waszej nikt wam nie zdoła odebrać“. 

NIECH BĘDZIE CHWAŁA I SŁAWA PANU BOGU I ZBAWCY NASZEMU, PANU JEZUSOWI CHRYSTUSOWI, Z OJCEM I DUCHEM ŚWIĘTYM W NIEROZDZIELNEJ TRÓJCY – TERAZ, I ZAWSZE, I NA WIEKI WIEKOW! AMEN! 

Źródło: He6eckaCp6uja


Tłumaczenie z serbskiego: Dimka Savova
Redakcja polska: Joanna Wyspiańska

Autor

Redakcja orthodox.fm - Portalu Medialnego Prawosławnej Diecezji Lubelsko-Chełmskiej.

Kontynuując korzystanie z tego serwisu zgadzasz się na używanie plików cookies. Więcej...

The cookie settings on this website are set to "allow cookies" to give you the best browsing experience possible. If you continue to use this website without changing your cookie settings or you click "Accept" below then you are consenting to this.

Close