Cud św. Porfiriusza

św. Porfiriusz

Jak pięknie jest, że każdy czas ma swoich świętych! Ponieważ swoim życiem współcześni święci pokazują nam, że w świecie dzisiejszym, jak i w każdym innym świecie z przeszłości, działają te same prawa duchowe. W tym tygodniu opowiemy Wam o pewnym zwykłym zdarzeniu ze świętym Porfiriuszem, które się w niczym nie różni od zdarzeń, które się działy 2000 lat temu (może za wyjątkiem uczestnictwa techniki). Od czasów Chrystusa po dziś dzień pozostaje w mocy prawo, że dla cudu jest niezbędna wiara.


Ojcze, tyle lat uczyłem się matematyki, fizyki i chemii, ale nie mogę zrozumieć, jak jest to możliwe?

Świadectwo pana G. D. – inżyniera budowlanego:

Po lewej stronie monasterskiej bramy zbudowany był podziemny magazyn, a nad nim budowało się domki gościnne. Pewnego razu, czcigodny (prepodobny) Porfiriusz poprosił mnie, abyśmy poszli i sprawdzili, czy zbrojenie płyty jest zrobione jak trzeba. Rzeczywiście z powodu swego daru przenikliwości widział on, że są tam jakieś problemy. Poszedłem i znalazłszy poważne błędy, przywołałem do siebie pracownika, który wykonywał armaturę, aby go upomnieć. Pracownik grzecznie przeprosił i zaczął naprawiać nieprawidłowości. Do nas zaś podszedł pan Georgios Arwanitis, były sędzia, a teraz najbliższy pomocnik prepodobnego Porfiriusza. Trzeba było zapisać sobie pewne pomiary i zapytaliśmy pracownika, czy ma u siebie jakąś kartkę papieru. Przyniósł pustą kartkę. Zresztą była pusta tylko z jednej strony, a na drugiej były jakiś równania – wyższa matematyka. Wtedy pan Georgios powiedział, że ten pracownik jest profesorem na Politechnice! Co skłoniło tego wysoko wykształconego człowieka by z takim oddaniem pracować mimo wielkiego słońca w takim posłuszeństwie? Przecież żelazne pręty i blachy są bardzo ciężkie! Pan Georgios opowiedział mi o pewnym cudzie, którego ten człowiek stał się świadkiem.

Pewnego razu, gość monasteru, bliskie dziecko duchowe starca Porfiriusza, chciał odwieźć starca do Parnity. Droga wiodła przez górską okolicę. Na tylnym siedzeniu siedzieli profesor z Politechniki i jeszcze dwaj panowie. W trakcie podróży prepodobny opowiadał im różne duchowe historie. W pewnej chwili kierowca popatrzeł na czujnik paliwa i zobaczył, że niedługo skończy się benzyna. Przerwał starcu Porfiriuszowi i zapytał go:

– Geronda, może zatrzymam się i dotankuję?

– Jedź, jedź, mój błogosławiony …

Po jakimś czasie na desce rozdzielczej włączyła się lampka, która ostrzega o niebezpecznie niskim poziomie paliwa. Kierowca znowu poprosił by zatrzymać się i dotankować, ale prepodobny Porfiriusz znowu odmówił.

Kiedy podjechali do samej góry, kierowca zobaczył przed nimi ostatni dystrybutor paliwa i ogarnięty niepokojem, ponownie przerwał prepodobnemu, który zachwycony opowiadał im o Chrystusie:

– Geronda, dystybutor! Benzyna się kończy, jeśli teraz nie zatankujemy, utkniemy w górach. Innego dystrybutora nie będzie!

– Jedź, jedź dalej…

I starzec kontynuował opowiadanie o Chrystusie. Kierowca w napięciu trzymał kierownicę i nie spuszczał oczu z deski. Trzeba było przejechać przez długi obszar gęsto zalesiony. Jak wyjedziemy stąd bez benzyny? — ta myśl go nie opuszczała.

Już prawie wjechali na górę, kiedy silnik, rzeczywiiście, umiłkł. Samochód zatrzymał się. Kierowca z oburzeniem zwrócił się do starca:

– No i teraz co, Geronda? Przecież mówiłem Wam! Co teraz będzie?

– Ależ jedź dalej, mój błogosławiony …

Kierowca chciał pokazać prepodobnemu czerwoną łampkę, ale kiedy spojrzał na deskę, ze zdziwieniem stwierdził, że strzałka, która przed chwilę była z lewej strony, teraz przemieściła się do prawego końca i silnik się uruchomił!

Na jakiś czas wszyscy stracili dar mowy. Pierwszy opamiętał się profesor. Otworzył drzwi i wyszedł z samochodu z ogromnie zdumionym wyrazem twarzy. Po nim wyszli też kierowca i drudzy pasażerowie. Sprawdzili bak: był pełny. Prepodobny Porfiriusz siedział spokojnie na siedzeniu po prawej strony kierowcy. Profesor powiedział:

– Ojcze, tyle lat uczyłem się matematyki, fizyki i chemii, ale nie mogę zrozumieć jak jest to możliwe? Dlaczego bak na benzynę był pusty, a teraz nagle napełnił się?

– Moi błogosławieni, co tu niejasne? Pan Bóg dał nam troszeczkę benzyny, gdyż mocno jej potrzebowaliśmy – czy nie widzicie?

Ten cud, który zdarzył się za sprawą modlitwy prepodobnego Porfiriusza, głęboko wstrzasnął profesorem. Od tamtego dnia przywiązał się do starca i bardzo go pokochał.
Pewnego razu przyszedł do monasteru i powiedział prepodobnemu Porfiriuszowi:

– Geronda, zdecydowałem, że przestanę zajmować się nauką. Czy mogę Ci pomagać w jakiś sposób?

– Jeśli chcesz, możesz przychodzić do monasteru i pomagać nam.

I naprawdę, przychodził do monasteru i wybierał najbardziej złożone prace. Wszystkie powierzane mu posłuszeństwa wykonywał z niezwykłą gorliwością, nie żalując ani czasu, ani swoich sił.

Z książki «Преподобный Порфирий, пророк. Свидетельства очевидцев»,
t. 2., wydawnictwo Celii św.św. Teodorów, monaster przep. Pawła, Święta Góra, Atos.

Źródło: Трость Скорописца

Tłumaczenie z rosyjskiego: Dimka Savova
Redakcja polska: Joanna Wyspiańska

Autor

Redakcja orthodox.fm - Portalu Medialnego Prawosławnej Diecezji Lubelsko-Chełmskiej.

Kontynuując korzystanie z tego serwisu zgadzasz się na używanie plików cookies. Więcej...

The cookie settings on this website are set to "allow cookies" to give you the best browsing experience possible. If you continue to use this website without changing your cookie settings or you click "Accept" below then you are consenting to this.

Close