
Nasza wiara jest bogata – jest w niej wszystko, czego potrzebuje człowiek: pociecha, piękno, radość, mądrość, możliwość podejmowania duchowych wyzwań… . А są też lekcje dla serca – niełatwe, mamy jednak nauczyciela – naszą Cerkiew. Jednej z takich lekcji udzieli nam dzisiaj kapłan Serbskiej Prawosławnej Cerkwi – Ojciec Goran Kovaczević.
Dlaczego Chrystus nakazuje kochać swoich nieprzyjaciół?
Przecież to niewykonalne i niepotrzebne!?
Dzisiaj nadszedł czas na coś, co nazywamy „ciężkim” kazaniem, na jedną z najtrudniejszych lekcji, którą należy odrobić, jeśli w ogóle się na taką lekcję odważymy. I jeśli uważnie jej wysłuchamy i będziemy gotowi ją przyjąć. Ponieważ słowa Chrystusa w niej zawarte szybko wypadają nam z pamięci. Mamy wrażenie, że odnoszą się nie do nas, lecz do innych ludzi. Gdyż wydają się nam mało praktyczne, wręcz nie do zastosowania. Dlatego bardzo szybko pomijamy je, jakby nie dla nas były przeznaczone. Posłuchajcie, jakie to słowa. To rozkaz – ni mniej, ni więcej. To nie polecenie, ani rada, lecz rozkaz – byśmy kochali swoich nieprzyjaciół. Ludziom wydaje się to skrajnie niepraktyczne oraz skrajnie nierealistyczne.
Zanim ujawnię wam powód, dla którego Pan Bóg tego od nas wymaga, wskażę na powody, dlaczego myślimy, że jest to niepraktyczne i niewykonalne. Pierwszym powodem jest to, że nie doceniamy swoich możliwości. Nie znamy swojego maksimum. Ale Ten, Kto wydaje ten rozkaz, wie jakie jest maksimum człowieka, wie ile człowiek może osiągnąć. Wydaje ten rozkaz, ponieważ wie, że z Jego pomocą zdołamy go wykonać. Drugim powodem jest to, iż uważamy, że jeśli będziemy kochać swego nieprzyjaciela, on to wykorzysta i nas zniszczy. Jeśli on będzie nam dawać zło, a my mu miłość – z pewnością zostaniemy wtedy pokonani! Fakt, że Cerkiew Chrystusowa istnieje do dzisiaj – 2000 lat po tym rozkazie – wskazuje jednak, że jest on do wykonania. Inaczej by nas dzisiaj nie było. Trzeci powód, sprawiający, że sądzimy, że to nie dla nas, pochodzi stąd, że na początku, kiedy jeszcze nie byliśmy przekonanymi chrześcijanami, przejęliśmy myślenie z rożnych nauk, które są obce Prawosławiu, a także ze swego otoczenia politycznego, kulturowego, duchowego itd. Dziś usłyszeliście co mówi Apostoł w tej kwestii. Nie jest przypadkiem, że zanim rozpocznie się czytanie Apostoła, dwukrotnie słyszymy wezwanie: „Uważajmy!” oraz dwukrotnie: „Mądrość!” – byśmy zwrócili szczególną uwagę na to, co mówi Apostoł. Apostołowie to bardzo praktyczni nauczyciele. Co Pan Bóg nakazuje, to apostołowie wykonują oraz nas nauczają jak to wykonywać. Co mówi Apostoł: „Nie dajcie się uwieść różnym i obcym naukom“ – tym, co do nas przychodzą i psują co prawdziwie prawosławne. A my to przyjmujemy od innych i stosujemy. Tak więc, apostołowie są naszymi instruktorami. I to oni nam pokażą krok po kroku jak mamy rozumieć i jak wykonywać ten rozkaz i sami zobaczymy, że jest on zupełnie wykonalny. Z nauki psychologii, na którą często polegamy i która należy do trzeciego ze wspomnianych powodów, bierzemy wiele, przy jej pomocy patrzymy na życie: na problemy, jak też na rozwiązania, które nam ona proponuje – jesteśmy wszakże ludźmi żyjącymi we współczesnej, naukowej cywilizacji. Psychologia – która, chociaż jest nauką o duszy, nie wierzy, że dusza jest nieśmiertelna – doszła do pewnych odkryć. Bardzo ciekawe odkrycia. Co odkryła psychologia współczesna, chociaż apostołowie i święci ojcowie dawno o tym wiedzieli? Psychologia mówi tak: prawdziwą przyczyną, że ludzie wychodzą naprzeciw was z nienawiścią, jest fakt, że się was boją. Psychologowie mówią, że inni zwracają się przeciwko nam z nienawiścią, bo się boją, że inaczej my pierwsi ruszymy na nich, też z nietolerancją, też z nienawiścią, z terrorem, w najgorszym przypadku. Tak wyjaśniają psychologowie: by nas wyprzedzić, by być pierwszymi – dlatego tak reagują. Prawosławna psychologia, apostołowie i święci ojcowie już dawno to znają. No to wielkie odkrycie zrobiliście, psychologowie!
I tak dotarliśmy do powodu dlaczego Pan Bóg wymaga, byśmy kochali swoich nieprzyjaciół. Potem przejdziemy do praktycznych propozycji, jak możemy to osiągnąć. Odpowiedź na pytanie dlaczego Pan Bóg od nas tego wymaga jest pokazane dziś w Ewangelii, mam nadzieję, że usłyszeliście. Ewangelia mówi: „byście byli synami i córkami Najwyższego” – to jest powodem. Ile razy mówiliście, zwłaszcza starsi z was, kiedy po raz pierwszy zobaczyliście jakieś dziecko: „Jak jest podobne do ojca! Jak jest podobne do matki!” Dlaczego tak mówicie? Ponieważ potwierdzacie, że dziecko jest ojca, że jest swojej matki. Wyobraźcie sobie co będzie, jeśli chrześcijanie nie będą w ogóle podobni do Chrystusa, jakimi chrześcijanami wtedy będą? Gandhi, który jest tak popularny na Zachodzie, pewnego razu skomentował w związku z tym, co przeżył – wiecie jaki terror narzucili na jego naród, na Hindusów, Anglicy, którzy na papierze byli chrześcijanami – Gandhi powiedział tak: „Nie widziałem, tj. nie jest mi znana bardziej wspaniała, piękniejsza osoba niż Chrystus! Jaka szkoda, ze chrześcijanie w ogóle nie są do Niego podobni!”. Co bowiem robimy z duchowego punktu widzenia, kiedy człowiekowi, który ruszył na nas z oburzeniem, z nienawiścią, ze złośliwością, zwracamy tę samą miarę? Jak wyglądamy z duchowego punktu widzenia, jak wyglądamy wtedy w oczach Boga? Oto czego nas nauczają święci. Historia, którą wam powiem, pochodzi od pewnego mnicha pustelnika, świętego, egipskiego pustelnika. Pustelnicy żyli z dzikimi zwierzętami, w tym też ze lwami. Więc, w tej historii opowiada się jak dwoje ludzi nie znosiło się nawzajem: kłócili się, gniewali, w końcu zaczęli się nienawidzić. Co znaczy „nienawidzić” /po serbsku ten czasownik pochodzi z rdzenia „mróz” – „mraz“: „mrziti“, notatka tłumacza/. To znaczy być wewnątrz zamarzniętym, być zupełnie zamrożonym i zimnym wobec drugiego człowieka. Stąd pochodzi słowo „nienawiść” /po serbsku „mrżnja”/. Więc, znienawidzili się oni do tego stopnia, że jeden drugiego chciał zabić. I co się zdarzyło pierwszemu? Zaatakował go lew (szedł ów człowiek gdzieś po pustyni), rzucił się na niego krwiożerczy lew – dzikie zwierzę, pogryzł go, doprowadzając do wykrwawienia i właśnie kiedy ten człowiek konał, pojawił się jego były przyjaciel, a teraz nieprzyjaciel. Podbiegł do nich i złapał jakiś kamień. Myślicie zapewne: teraz uderzy lwa, by pomóc człowiekowi – mimo wszystko jest przecież człowiekiem! A on uderzył w swego nieprzyjaciela – chciał go osobiście dobić, nie żeby lew! Oto tak my wyglądamy w duchowym świetle, kiedy odpowiadamy nienawiścią na nienawiść i zło. Święci objaśniają to następująco: „Ten człowiek jest uwięziony przez demony, pogrążony do końca w swoich namiętnościach. A ty – czego ty chcesz? Chcesz by się pogrążył w namiętnościach do końca, chcesz doprowadzić go do śmierci. To robisz, kiedy na nienawiść odpowiadasz nienawiścią, kiedy za zło odpłacasz złem”. Chrześcijanie tak nie postępują. Musimy to wiedzieć!
I teraz przechodzimy do praktycznych kroków: jak nauczyć się kochać swoich nieprzyjaciół? Być może jest wam znana myśl pewnego świętego (znowu cytuję świętego – oni są bowiem naszymi najlepszymi instruktorami), który mówi: Musicie mądrze rozsądzić i oddzielić grzech od grzesznika, czyn człowieka od samego człowieka. Nienawidzić grzech, a kochać człowieka. Ludzie pytają się: Jak rozróżniać człowieka od jego czynu? Jak rozdzielić? Oto jak – robimy to codziennie. Kiedy? Otóż każdego dnia grzeszymy i, mam nadzieję, każdego dnia nienawidzimy swego grzechu. I przychodzimy do cerkwi by się z niego wyspowiadać. I walczymy z nim. Mam nadzieję, że wzywamy Boga na pomoc, by pomógł nam go pokonać. Ale siebie nadal kochamy. I dalej sobie wybaczamy, nie nienawidzimy siebie z powodu tego grzechu. Czy widzicie jak rozróżniamy grzech od człowieka? Oto tak samo musimy czynić też z tym, kto nas nienawidzi – rozróżniać jego grzech od niego samego. Dlatego Pan Bóg mówi: „Wszystko, co chcecie, żeby ludzie wam czynili, wy też im czyńcie podobnie”. Oto złota reguła – byśmy nauczyli się kochania swego nieprzyjaciela. Ustawmy to sobie w życiu jako miarę: tak, jak chcę, by inni zachowali się wobec mnie, tak też ja będę zachował się wobec nich. Złota reguła – przynosi owoce. Ale wielu powie (dużo razy to słyszałem w czasie swej kapłańskiej służby): „Jesteśmy słabymi ludźmi, nie damy rady tego zrobić!“. I tutaj dochodzimy do sedna rzeczy. Ponownie Apostoł nam daje rozwiązanie, oto co nam mówi apostoł Paweł (jak ważna jest ta jego instrukcja, jak ważne jest to jego świadectwo i to, że przyznaje, że jest to na wskroś chrześcijańskie!). Słuchajcie co on nam podaje – drogocenną radę! Mówi tak: „Najchętniej więc będę się chlubił z moich słabości, aby zamieszkała we mnie moc Chrystusa. Dlatego mam upodobanie w moich słabościach, w obelgach, w niedostatkach, w prześladowaniach, w uciskach z powodu Chrystusa. Albowiem ilekroć niedomagam, tylekroć jestem mocny“. Czy słyszycie jakie rzeczy musi znosić Apostoł, ponieważ jest chrześcijaninem, ponieważ jest apostołem? Obelgi, oszczerstwa, prześladowania, nawet próbę zabójstwa, bo świadczy o Prawdzie. Wy też, Chrystusowi naśladowcy, ja też, możemy oczekiwać od świata podobnych rzeczy, nic lepszego nas nie czeka. Ale Apostoł mówi: w sytuacjach, kiedy jestem słaby, a siła, która stoi naprzeciw, jest wielka, ja to oddaję Bogu. Nie udaję, że mam tę siłę, lecz korzę się przed Nim, rozciągam się przed Nim jak mata i wtedy otrzymuję taką siłę, że mogę wszystko. Oto w tym jest sedno: nie zamiatać swoich słabości pod dywan. Po to zdarzają się nam nieprzyjemne sytuacje, napotykamy nieprzyjaznych ludzi, okoliczności są czasami bardzo niebezpieczne, bardzo nieprzyjemne – by się w nas odkrył stary człowiek, który jest skłonny do grzechu, człowiek, który jest skłonny do pewności siebie, a nie do ufania Bogu. On jest przeszkodą by przyszła do nas łaska. Dlatego Pan Bóg dopuszcza, aby zdarzały się nam pewne sytuacje – żebyśmy poczuli swoją słabość. I żebyśmy w niej przyznali: „Panie, jestem słaby!”. Dopiero wtedy, po tym jak to zrobisz, poczujesz siłę. Przez tę siłę będziesz mógł kochać i Boga, kochać i drugiego człowieka – każdego, nieprzyjaciela też. A jeśli wam się nadal zdaje, że jest nieosiągalne, by kochać swego nieprzyjaciela i mówicie: „Nie będę nawet próbował kochać nieprzyjaciela, bo dzisiaj nie lubię nawet swoich bliskich: ojca, matki, brata, siostry, ludzi z parafii – nie kocham ich jak trzeba!” – dobrze, w porządku! Ale zróbmy pierwszy krok – postawmy pewien wstępny cel. Powiedzmy sobie: „Nie potrafię kochać swoich nieprzyjaciół, ale od dzisiaj ustawię sobie jako normę: od dzisiaj nie będę nikogo nienawidził!”. A to będzie doskonały początek i krok w stronę miłości do nieprzyjaciela, którą nakazał nam Bóg, Któremu niech będzie sława i chwała, z Jego Przedwiecznym Ojcem i Duchem Świętym – teraz i zawsze i na wieki wieków! Amen!
Ojciec Goran Kavaczević
Źródło: Православне Поуке, Проповеди и Предавања
Tłumaczenie z serbskiego: Dimka Savova
Redakcja polska: Joanna Wyspiańska