Przedstawimy Wam pewną starożytną lekturę chrześcijańską – wybraliśmy krótką opowieść z tzw. pateryku. Nazwą pateryk (która pochodzi z greckiego słowa oznaczającego ojciec) nazywano zbiory z krótkimi narracjami, które zaczęły powstawać jeszcze w IV wieku. W tych tekstach opowiadano o podwiżnikach ze słynnych monasterów, a czytelnik znajdował w nich, a może znajdzie i dziś, korzyści dla swej duszy.
Dziwny żebrak
„O abbie Agatonie wszyscy mówili tylko dobre rzeczy – to wam powiedzą nawet skały. Kiedyż to znowu pojawi się tak święty człowiek wśród podwiżników! Nie ma bardziej doskonałego niż abba Agaton!“ – ciągle powtarzał stary Awramiusz, sprzedawca z Aleksandrii. „Kilka dni temu“, kontynuował stary Awramiusz, „kiedy poszedłem kupić koszyki od pustelników, zastałem starca wśród pielgrzymów i mnichów. Na początku dziwiłem się: kim jest ten, który oto mówi?“ „Abba Agaton“, powiedziano mi. „Nie wygląda mi na abbę Agatona! To niemożliwe by abba Agaton wyglądał tak zwyczajnie!“. A jednak, to był sam starzec: jego ubranie było proste, jego twarz – światła i czysta jak krystaliczna woda, w której beztrosko odbija się słońce. Jego słowa, słodkie jak miód, rozpowszechniały dookoła spokój ducha. Mówił o miłości, a jego oczy lśniły światłem. W jego głosie można było odczuć całe pragnienie człowieka, który chce rozdawać swą miłość innym. Trochę dalej siedział pewien młody mnich, z ładną, jasną twarzą, który bardzo skromnie poprosił o pozwolenie by zadać pytanie. „Powiedz mi, starcze“, powiedział młodzieniec, „jak możemy pokazać tę miłość wobec naszego brata?“. Wtedy abba Agaton zalśnił światłem, które zalało i oczarowało wszystkich. „Miłość, dziecko“, odpowiedział starzec, “jest wtedy, kiedy odnajduję kogoś trędowatego i oddaję mu swoje ciało, a biorę jego“. Te słowa starca wstrząsnęły nami. Nikt z nas nie mógł powiedzieć ani słowa“, powiedział stary Awramiusz i zamilkł. „Nigdy niczego takiego nie słyszałem“, powiedział Jakub, a stary Awramiusz kontynuował ze łzami w oczach: „Od lat przychodzę do podwiżników, ale jeszcze nie spotykałem takiego człowieka, który za braci oddałby nawet swoje życie”. „Chwała Bogu, że dziś też są tacy ludzie!“, dodał Jakub. „Chwała na wieki!“, zgodził się stary Awramiusz. „A jednak, my tutaj rozmawiamy, a praca czeka“. „Do widzenia!“, powiedział Jakub i wstał by odejść. „Z Bogiem! Szerokiej drogi!“, odpowiedział stary Awramiusz. Dwoje przyjaciół pożegnało się i każdy poszedł swoją drogą. Dzień mijał i około południa z północnej części miasta, która jest skierowana na pustynię, przyszli jacyś ubodzy pustelnicy sprzedawać koszyki na głównym targu. Między nimi był też abba Agaton. Szedł w milczeniu, załadowany koszykami, wspaniale przez siebie wyrobionymi, gdyż to stanowiło pracę mnichów. Sprzedawali je potem w miastach i z tej garstki pieniędzy, które otrzymywali za nie, utrzymywali się. Starcy weszli do miasta, a ludzie powitali ich: „Błogosław!”. Każdy z nich zajął swoje miejsce, a ostatnim był abba Agaton. Tam, gdzie się zatrzymał, podszedł pewien ubogi starzec, który nawet nie mógł iść i łkając zwrócił się do starca: „Nie porzucaj mnie, abbo! Pozwól mi usiąść tutaj, obok ciebie, bo nie mam nikogo na świecie! Oto, usiadę tutaj i w ogóle nie będę ci przeszkadzać!“. „Chętnie!“, powiedział starzec i rozłożył koszyki obok siebie. Niedługo koszyki abby Agatona, wyplatane starannie i z miłością, zaczęły się sprzedawać jeden po drugim. „Ile zarobiłeś?“, zapytał go żebrak jakoś dziwnie. „Trzy miedziaki“, prosto odpowiedział abba Agaton, nie gniewając się z powodu tego, że dziwny żebrak go kontroluje. „Jest nieźle!“, powiedział znowu żebrak i kontynuował: „Kup mi trochę chleba, bo nie jadłem niczego od wielu dni!“. „Doprawdy?“, odpowiedział mu od razu abba i poszedł wypełnić jego pragnienie. Niedługo potem żebrak przyjął z rąk starca gorący chleb. Czas płynął, a abba Agaton kontynuował sprzedaż pozostałych koszyków. „Ile miedziaków masz, abbo?“, po jakimś czasie znowu zapytał żebrak. „Myślę, że znowu około trzech“, życzliwie odpowiedział mu starzec. „Czy kupisz mi trochę owoców i coś słodkiego z targu?“, zapytał żebrak. „Chętnie!“, odpowiedział starzec i poszedł po raz drugi kupić owoce i słodycze dziwnemu żebrakowi. Chwilę później żebrak kończył jedzenie słodyczy, a starzec przygotowywał się do powrotu do swej celi, w ogóle nie denerwując się, że oddał wszystkie swoje pieniądze, by zadowolić brata. To wszystko uczynił bardzo życzliwie, chociaż wiedział, że sam pozostanie teraz na długo bez kawałka chleba. „Czy już idziesz?“, zapytał go żebrak. „Muszę iść z powrotem na pustynię“, odpowiedział mu abba. „Więc, poproszę cię jeszcze o coś: zanieś mnie stąd do głównej drogi, a stamtąd wrócisz na pustynię“. „Chętnie!“, odpowiedział abba Agaton i uśmiechając się, włożył sobie żebraka na plecy. Nogi go nie słuchały, ponieważ od rana był zmęczony, więc ledwie szedł. Kiedy dotarł, z dziwnym żebrakiem na plecach do głownej drogi, która szła dalej w kierunku pustyni, zamierzał go tam zostawić. Ale nagle jakiś niebiański głos wypełnił wszystko: „Bądź błogosławiony, tak na ziemi, jak i na Niebie!“. Jakiś ubrany na biało anioł stał na miejscu dziwnego żebraka, zanurzony w świetle i Bożej łasce. Przybył z Bożego tronu, by poddać próbie serce pokornego Agatona. Bóg bowiem koronuje cierpliwego człowieka swą łaską i hojnie obdarowuje Swoim błogosławieństwem.
Pateryk
Źródło: Духовник Библиотека
Tłumaczenie z serbskiego: Dimka Savova
Redakcja polska: Joanna Wyspiańska