
Niedawno znowu usłyszeliśmy ewangeliczną przypowieść o celniku i faryzeuszu. Minął rok od czasu, kiedy słuchaliśmy jej po raz ostatni, przybył cały rok naszego życia i doświadczenia. Dlatego znowu zabrzmiała nam jak nowa. W kazaniu greckiego archimandryty Teodozjusza, którego tekst proponujemy w tym tygodniu, ta przypowieść jednak nie budzi w nas znanych prawd. Kazanie robi coś innego – zmusza nas by poprzez nią popatrzeć na siebie w sposób dla nas nieoczekiwany.
Faryzeizm… celnika
«Panie, wybacz nam, grzesznym: nie mamy ani sprawiedliwości faryzeusza, ani pokuty celnika, ale jesteśmy mieszaniną z wszystkiego najgorszego, co oboje mają» (K. Hioteli «Drogi wschodnie»).
Te słowa z dzieła Kieti Hioteli bardzo właściwie opisują nas, dzisiejszych ludzi. Ani chrześcijan, ani pogan. Ani sprawiedliwych, ani grzeszników. «Nie mamy ani sprawiedliwości faryzeusza, ani pokuty celnika». Jesteśmy dziećmi obecnych czasów: jesteśmy gotowi żyć pełnią życia i nie chcemy nad sobą pracować. Chcemy nie odpowiadać za nic, ale mieć prawo do wszystkiego. Przyjmować tylko przyjemności i nie pracować.
Chrystus opowiada przypowieść o celniku i faryzeusze, zwracając się do „niektórych, co ufali sobie, że są sprawiedliwi, a innymi gardzili” (Łk. 18, 9) – tłumaczy w swoich wstępnych słowach ewangelista Łukasz. Dzisiaj sytuacja jest jeszcze gorsza: pobożność nie tylko nie jest powodem do chwały i kategoryzowania ludzi, ale większość może nawet poczuć się obrażona, jeśli ktoś ich „oskarży”, że są związani z Cerkwią, co znaczy, że są … «bogobojni» (to ostatnie brzmi jak przekleństwo).
Ideałem społecznym w tamtych czasach był faryzeusz. Dzisiaj ideałem jest celnik. Wtedy ludzie chwalili się tym, że przestrzegają przykazań Boga. Dziś ludzie chwalą się tym, że je naruszają. W tamtych czasach życie człowieka było podporządkowane Bożym przykazaniom. Dzisiaj każdy robi się „bożkiem” swego życia i krzyczy, że Boga nie potrzebuje.
Czy dzieje się to świadomie czy nie, ale dzisiaj ludzie są zagrożeni nie egoizmem faryzeusza, lecz … faryzeizmem celnika! Dzisiaj ludzie chwalą się swoimi grzechami. Grzech stał się miarą ludzkiej wolności, a biedny człowiek, wchodząc do umysłowej rywalizacji z Bogiem, wyobraża sobie, że na tej drodze znajdzie szczęście!
Każde ludzkie serce szuka szczęścia. Niektórzy szukają go z Bogiem, inni — bez Niego i daleko od Niego. Chrystus opisuje w tej przypowieści (Łk. 8, 9–14) niebezpieczeństwa, które czyhają na nas zarówno na drodze do Boga, jak też daleko od Niego:
1. Ten, kto jest blisko Boga, często niewłaściwie postrzega cnotę i robi z niej cel sam w sobie zamiast narzędzia. W ten sposób gubi z oczu Boga i patrzy tylko na drogę, którą musi dotrzeć do Niego, ale równocześnie przestaje posuwać się do przodu i stoi w jednym miejscu. Zamiast patrzeć na port, do którego się skierował, spaceruje po statku i tym się chwali! Zapomina o mądrym przysłowiu, które brzmi: «Jeśli zapomnisz nazwę portu, do którego płyniesz, żadny wiatr ci nie może pomóc».
Chrystus jest prawdą. Przestrzeganie Jego woli jest tym, co nadaje naszemu życiu prawdziwy sens. To lek na uzdrowienie duszy, to nasza „lampa” do spotkania z Nim.
Nie być drapieżnikiem. Nie być cudzołożnikiem. Nie być niesprawiedliwym i zazdrosnym. Pościć i modlić się — to są drogi prowadzące do wyprostowania naszego życia i naszego upodobniania się do Chrystusa. Ale nie jest to ocena naszej „wysokiej jakości” ani dla samych nas, ani dla innych. Wszystkie te czyny nie służą temu, by pokrywać błyszczącym lakierem brązowego bożka naszego egoizmu, tak by swym blaskiem zwracał uwagę innych. Prawdziwy chrześcijanin obala każdego bożka i nie oddaje czci nikomu prócz Chrystusa. I oczywiście, nie wznosi na piedestał swego „ja”!
2. Ten, kto stoi daleko od Boga, nazwijmy go „współczesnym celnikiem”, nie ma nic wspólnego z celnikiem z tamtych czasów. Teraźniejszy celnik chwali się swoją niesprawiedliwością i swoim cudzołóstwem. To drugie uważa za „wygodę” oraz za wyraz rozsądku. Z życia bierze wszystko i niczego nie chce się pozbawiać. «Chwyć chwilę!» — to jego dewiza i urzeczywistnia ją z wytrwałością i skrupulatnością. Zupełnie nie imponują mu takie wartości jak «zgodny z prawem» i „moralny”. Ważne by była praktyczna korzyść. Nie przyjmuje niesienia krzyża bo to „niewygodne” i „niekorzystne”.
«Znam ja was, obłudnych chrześcijan, — mówi. — Tak, może ja rzeczywiscie prowadzę grzeszne życie, natomiast jestem szczery”.
Współczesny człowiek musi między tymi dwoma schorzeniami odnaleźć dla siebie „złoty środek” (z jednej strony, wypaczona religijność, z drugiej zaś — cyniczna bezbożność). Czasami w chorobliwej religijności ciężko rozpoznać tę wartość życia, która istnieje w swej zdrowej i prawidłowej wersji. Bardzo ciężko też odrzucić łatwą drogę cynicznego egoizmu człowieka, który obwołuje się bogiem i wykonawcą swego przeznaczenia. Wcześniej o tym genialnie pisali pisarze i autorzy, a dziś wszystko zaszło tak daleko, że podobne wypowiedzi nie są poważnie traktowane.
3. I oto, przychodzi Zbawiciel Chrystus, Który — jako dobry lekarz, troszczący się o uzdrowienie swoich chorych — chce nas nauczyć zdrowego i prawidłowego sposobu życia. On oczekuje od nas dzieła faryzeusza i sposób myślenia celnika. Chce, byśmy się nie wywyższali, kiedy zrobimy coś dobrego. A jeśli zgrzeszymy, chce, byśmy nie ukrywali błędu, lecz szczerze się przyznali. Jak mówił niezapomniany ojciec Melecjusz, „chrześcijanie powinni porównywać się nie z innymi, lecz z Niebem”.
Być pokornym to nie znaczy nadawać sobie „zdruzgotany wygląd” oraz obrażać siebie złymi słowami! Pokora to cnota duszy, na której jest postawiony cały świat duchowy człowieka. Pokora to siła, która człowiekowi pozwala przejąć na siebie odpowiedzialność za tych, za których nie jest odpowiedzialny. Pokora jest prawdziwą samowiedzą oraz świadomością ograniczoności własnych sił. Pokora jest jedyną drogą i sposobem uzyskania Boga; ale najpierw musimy zrezygnować ze swego egoizmu i z wysokiego mniemania o sobie oraz obalić bożki, które stworzyliśmy, tak by nie przysłaniały nam Boga.
I wtedy On nas „wywyższy” do Siebie, ale nie po to, byśmy byli wyżsi od innych, lecz, byśmy mogli, kiedy wzrośniemy, przejąć na barki swoich braci i siostry i nie odrzucać ich pogardliwie, myśląc: „Boże, dziękuję Ci, że nie jestem jak inni ludzie, …, albo jak i ten celnik” (Łk. 18, 11).
Archimandryta Teodozjusz (Mardzuchos)
proboszcz świątyni Św. Jana Chryzostoma w Prewezie
17 lutego 2019 roku
Źródło: Трость Скорописца
Tłumaczenie z greckiego na rosyjski: Трость Скорописца, 2022 r.
Tłumaczenie z rosyjskiego na polski: Dimka Savova
Redakcja polska: Joanna Wyspiańska