Modlitwa i pokora – część I

Starze Nikon Hagioryta

Modlitwa jest centrum naszej wiary, ale oprócz tego jest też niekończącym się tematem. Jakiś czas temu na naszym portalu przedstawiliśmy wam parę myśli o modlitwie Jezusowej. Teraz proponujemy wam rady starca Nikona Hagioryty dotyczące tego jaką powinna stać się nasza codzienna indywidualna modlitwa. 


Modlitwa i pokora – część I

Modlitwa jest wielką tajemnicą, na której opierają się wszystkie inne tajemnice. Całe życie Cerkwi oparte jest na modlitwie. Jest ona tak ważna, że pewien ojciec Cerkwi powiedział, że lepiej, jeśli wierzącemu ustanie oddychanie, niż jego modlitwa. 

Modlitwy nie może nas nauczyć inny człowiek. Nikt ci nie powie jak się modlić, tego uczysz się osobiście, sam. Tak samo jak nikt cię nie nauczy patrzenia, słyszenia, uczysz się tego osobiście, sam. Jeśli ci ktoś coś opowie o modlitwie (jak to zrobimy teraz), to tylko zachęta, abyśmy zaczęli żyć modlitwą. I byśmy uczyli się sami, z pierwszej ręki, czym ona jest oraz jak należy się modlić. 

Wszystkie cnoty przygotowują nas do zjednoczenia się z Bogiem. To cel naszego życia – zjednoczenie się z Bogiem, przebóstwienie, jak to nazywają teologowie. Z modlitwą dzieje się coś innego, coś strasznego – modlitwa nas nie przygotuje, ona nas wprost jednoczy z Bogiem. Dlatego zanim spotkamy się z Bogiem, musimy być przygotowani. Musimy być uważni jak wstajemy na modlitwę. To ma swoje znaczenie, nie jest czymś pobocznym. Pewien bardzo wykształcony człowiek tak mi mówił: „Jakie znaczenie ma to jak stoję? Znaczenie ma jak stoi moja dusza”. Tak, ale to, czego on nie był świadomy, a czego my wszyscy też sobie nie uświadamiamy, jest fakt, że jak mówi pewien święty Cerkwi, dusza jest zależna od ciała. Dusza uwzględnia postawę ciała. Nie możemy siedzieć tak samo jak hinduiści i mówić: „Panie Jezusie Chrystusie, zmiłuj się nade mną!”. My usiądziemy ze złączonymi rękami, przeżegnamy się i wtedy rozpoczniemy modlitwę. Ciało też musi nauczyć się modlić, nie tylko dusza. Pamiętajmy o tym, byśmy mogli odnieść z tego korzyść. Na przykład, nie zawsze czujemy się dobrze i nie mamy chęci na modlitwę, – być może jesteśmy zmęczeni, może wpadliśmy w apatię, może zły się wtrąca i powoduje w nas nudę, smutek, duchową suszę – cóż mamy czynić, kiedy nie mamy nastroju do modlitwy? Przeżegnajmy się, powiedzmy „Panie Jezusie Chrystusie, zmiłuj się nade mną!”, uklęknijmy, pokłońmy się i wstańmy. Przeżegnanie się, modlitwa, pokłon i znowu powtarzamy to samo. W ten sposób ciało pociągnie i duszę i ona też zacznie robić pokłony, kłaniać się i wstawać razem z ciałem. Właśnie tak będziemy się przygotowywać, by nasza modlitwa była prawidłowa. 

Po drugie, zanim zaczniemy się modlić, zapomnijmy o wszystkim, co nam przykrego uczyniono. Jeśli w czasie modlitwy myślimy o kimś ze złością, o kimś, kto nas zasmucił, modlitwa nasza będzie daremna. Nie wolno nam chować urazy, zwłaszcza w czasie modlitwy. Św. Pismo mówi, że obrażony na innych, zabija sam siebie. Dlatego pewien ojciec Cerkwi mówił, że modlitwa osoby trzymającej w sobie urazę, jest jak nasiona na kamieniu.         

W modlitwie „Ojcze nasz” mówimy: „i przebacz nam nasze winy, jak i my przebaczamy tym, którzy przeciw nam zawinili”. Czy w ogóle rozumiemy co mówimy? Mówimy Bogu: „Przebacz nam, Boże, czy wiesz jak? Jak i my przebaczamy”. Jak ma nam Bóg przebaczyć? Tak jak my wybaczamy? Pomyślcie znowu co mówimy. Nie prosimy Go, by nam przebaczył, a mówimy Mu: „jak i my przebaczamy. Biada nam! Dlatego jest tak ważnym, co już powiedziałem: że będziemy stać prawidłowo i będziemy zapominać o każdym źle, które nam ktoś uczynił. A potem zaczniemy modlitwę.     

Zawsze musimy zaczynać z dziękczynieniem. Podziękujmy Bogu. Ale dlaczego mamy Mu dziękować widząc wszystko, co się dzieje, nasze cierpienia, udręki, choroby? Dlaczego? Czy jest coś, za co mu należy dziękować? Popatrzcie – zazwyczaj widzimy głównie to, czego nam brakuje, i dobrze, że tak robimy – abyśmy potem podjęli wysiłek by te braki naprawić. Ale czy kiedyś zastanowiliście się, ile rzeczy już mamy, za które powinniśmy Bogu podziękować? Dlaczego dano nam wzrok, a innym – nie? Czy jesteśmy na tyle cnotliwi, że nam Bóg dał oczy i możemy widzieć? Wiemy jakie cnoty mamy – każdy z nas. Dlaczego nam Bóg daje wzrok, czy to jego obowiązek, powinność? Czy kiedyś powiedzieliśmy: „Dziękuję Ci, Boże mój, że widzę!” Dlaczego widzimy? Niektórzy przecież rodzą się ślepymi. Co zrobiliśmy, by Bóg nam dał ten dar? Niczego nie zrobiliśmy, aby zasłużyć na dar wzroku. Ani aby mieć dar słuchu, czy dar mowy. Myślimy, że nam się to po prostu od Niego należy.

Św. ap. Paweł mówi: „za wszystko dziękujcie” – apostoł ma na myśli też nieszczęścia, które nam się zdarzają. Doszliśmy do takiej sytuacji, że nie dziękujemy Bogu nawet za Jego dary i przy tym wyobrażamy sobie, że jesteśmy chrześcijanami, przy tym – dobrymi.              

Przyglądajmy się czego nam brakuje, prośmy Boga, aby nam to darował, ale powiedzmy też „Dziękuję!” za to, co nam już dał i co już mamy. Bóg obdarowuje Swą miłością ludzi wdzięcznych, którzy nauczyli się mówić „Sława Bogu!”, dając im od razu to, o co się modlili. Ponieważ Bóg wie, że wdzięczny człowiek nie oddali się od Niego po spełnieniu prośby. W przypadku niewdzięcznego człowieka – który nie nauczył się mówić „Sława Bogu!”, Bóg nie śpieszy się, by wypełnić jego pragnienia. Celowo, aby utrzymać go jak najdłużej w modlitwie, jak najdłużej obok Siebie.      

Czy chcemy aby nas Bóg słuchał? Zaczynajmy wtedy od słów: „Sława Bogu! Dziękuję Ci, Boże, że widzę, że słyszę, że mam dom, ubranie, łóżko do spokojnego snu, przyjaciół, że mówię”. 

Drugie stadium modlitwy to spowiedź przed samym sobą – uświadomienie sobie swoich grzechów. Bóg je zna, ale my też musimy być ich świadomi, bo często łatwo zapominamy o tym co zrobiliśmy niewłaściwego (tj. o naszych grzechach), wolimy uważać siebie za lepszych niż jesteśmy, nie lubimy krytyki pochodzącej od innych ludzi. Po dziękczynieniach oraz spowiedzi przychodzą prośby – „Boże, chcę tego, chcę tamtego, pomóż mi osiągnąć jedno, nabyć drugie”.

Sam Chrystus utwierdza nas w tym: „kto szuka, ten znajdzie”. To nic złego. Bóg nas przekonuje, nawet nam mówi w jaki sposób szukać, modlić się. Ważne jednak byśmy modlili się też o innych. Nie mówmy sobie: „Kimże ja jestem, bym się modlił za innych? Sam potrzebuję, by się inni modlili za mnie”. To fałszywa pokora! Módlmy się za innych tak samo, jak prosimy innych by pomodlili się za nas. Kiedy ap. Piotr był w więzieniu – „w tym czasie cała cerkiew nieustannie modliła się za niego”. W każdym domu zanoszono gorącą modlitwę. I w cudowny sposób Anioł wyzwolił go z więzienia. Jeśli apostoł – cudotwórca potrzebował modlitwy innych, czyż my jej nie potrzebujemy? I my więc będziemy modlić się za innych.    

Modlitwa jest jak jałmużna. Człowiek nie jest tylko ciałem, lecz ciałem i duszą. Nie istnieje tylko materialna jałmużna – choć ona też jest potrzebna. Ale kiedy Chrystus mówi: „Błogosławieni miłosierni, albowiem oni miłosierdzia dostąpią”, nie ma na myśli tylko pieniędzy, które komuś damy, ubrania lub jedzenia. Jeśliby chodziło Mu tylko o taki rodzaj jałmużny, wtedy po co poświęcałoby się tylu świętych, prowadząc życie ascetyczne w górach i na wzgórzach? Jaką jałmużnę dała św. Maria Egipcjanka? Powiem wam: modlitwę – duchową jałmużnę. Tę, którą chrześcijanie ofiarowali poprzez swoje modlitwy za uwięzionego ap. Piotra. A na ile wyżej stoi dusza od ciała, na tyle wyżej stoi też duchowa jałmużna od materialnej.   

CDN…

Starzec Nikon Hagioryta

Źródło: ХРАМ СВЕТИ ЦАР БОРИС


Tłumaczenie z bułgarskiego: Dimka Savova
Redakcja polska: Joanna Wyspiańska

Autor

Redakcja orthodox.fm - Portalu Medialnego Prawosławnej Diecezji Lubelsko-Chełmskiej.

Kontynuując korzystanie z tego serwisu zgadzasz się na używanie plików cookies. Więcej...

The cookie settings on this website are set to "allow cookies" to give you the best browsing experience possible. If you continue to use this website without changing your cookie settings or you click "Accept" below then you are consenting to this.

Close