Do niedawna żyliśmy w czasach, kiedy tylko filozofowie i pisarze byli skłonni do zadawania sobie pytania: „Jaki jest czas, w którym żyjemy?“. My, zwykli ludzie, nie mieliśmy czasu na to i odpowiedź zostawialiśmy na potem. I nie wiedzieliśmy, że to pytanie, jak i sam czas, nie może czekać. To nam mówi i dzisiejszy materiał bułgarskiego księdza Jasena Szyneva, proboszcza antycznej świątyni Wniebowzięcia Bogarodzicy (Mała Bogarodzica) oraz świątyni św. Atanazjusza z miasta Warna.
Nie ma czasu
Wszystko wokół nas stało się różne. Zbyt różne od tego co było dotychczas. Dotyczy to nas wszystkich, ale szczególnie chrześcijan i przede wszystkim prawosławnych wierzących.
Horyzont przed naszymi oczami staje się co raz mniejszy. Jesteśmy w obręczy. Mówiąć językiem taktyki wojskowej, znajdujemy się w stanie pierścienia obrony. Czasami bardziej elastycznej, a w innym przypadku – zupełnie statycznej.
Nie jest przesadą powiedzenie, że wszystko wokół nas jest przeciwko nam. Świat oddziałuje na nas ze wszystkich stron i chcemy czy nie, jesteśmy poddani zaciekłemu działaniu jego żywiołów. My, wierni, jesteśmy bezbronni, ale też bogaci. Nas lekko zranić, ale też niemożliwym by nas zwyciężyć, ponieważ rozumiemy dlaczego tak się dzieje i najważniejsze, mamy na to receptę. A jest nią Chrystus — Zbawiciel upadłej ludzkości, taki, jakim go wyznaje święte Prawosławie.
Tak, wiemy, że już dwa tysiące lat temu ów stan był taki sam, ale nigdy nie był on tak oczywisty, jak w tej chwili. Walka zawsze jest ta sama, ale teraz wchodzi w swoją fazę końcową. Jej turkot staje się co raz mocniejszy i odczuwalny, nawet dla wpół oślepłych dusz. Tak dużo pokus nas nieustannie atakuje, że ciężko nam oddychać, idząc wąską drogą ku Królestwu Boskiemu.
Nastąpił szczególny okres — nie tylko rewizji, lecz też ukrytej wymiany wartości. To, w co wierzono wcześniej, nie jest po prostu poddawane w wątpliwość, lecz jest umieszczane gdzieś na zewnątrz, w oczekiwaniu na jego totalne odrzucenie. Chcemy czy nie, znaleźliśmy się w czasie, kiedy musimy podjąć decyzję, w czasie migoczącym, wymagającym wyznania. Wielu spośród świętych ojców modliło się i szczerze prosiło Boga by mogli żyć w tym czasie, aby udowodnić swoją wiarę. A inni, którzy byli świadomi swojej niemocy, zanosili modlitwy by nie znaleźć się w nim, ponieważ nie wiedzieli, czy wytrzymają i nie zawiodą. Ponieważ nikt z nas nie jest kuszony do końca. Zbawia nas tylko Boskie miłosierdzie oraz pobłażliwość wobec nas, grzesznych.
Ale co mamy robić? Co możemy zrobić? Najbardziej proste rozwiązanie jest naturalne — to, co jeszcze za czasów Starego Testamentu nas zbawiało. Rozwiązaniem jest pogodzić się z Bogiem. Przystąpić do Niego z naszym obciążonym sumieniem i skłaniając głowę, jak marnotrawny syn szczerze wyznać: „Ojcze, zgrzeszyłem przeciwko niebu i przeciwko Tobie” (Łk. 15:18). Wróćmy do źródła i wypełnijmy pierwsze przykazanie. Jak najszybczej wypełnijmy przymierze o pokucie i naśladujmy słowa świętego Poprzednika Jana Chrzciciela i Nieskalanego Jezusa. Ponieważ nie ma czasu!
Żyjemy w świecie, w którym już nie można przewidzieć co się wydarzy. Symbole i znaki, którymi go do teraz mierzyliśmy, już są przestarzałe. Nie Święte Pismo po prostu, lecz logika teraźniejszości też nam sugeruje, że nie wolno nam robić planów na jutro, bo nie wiemy, czym skończymy ów dzień. Ziemia trzęsie się nam pod nogami. Powietrze migocze w szczególny sposób i przenosi nam drgania, nieznane do tej pory naszym zmysłom duchowym. Niestety, miał rację ojciec Serafim Rose kiedy nam zostawił swe przenikliwe spojrzenie, brzmiące jak diagnoza: „Życie dzisiaj stało się nienormalne. To, co było normalne, stało się nienormalnym, a to, co było nienormalne, przyjmuje się jako normalne“ („Życie dzisiaj stało się nienormalne.“).
Zostało powiedziane to dwadzieścia lat temu, ale bardzo mocno dotyczy naszego „teraz”, kiedy wszystko zmienia się ku gorszemu. Sprawy wokół nas robią się nie tylko bardziej wrogie, lecz też szczerze mówiąc demoniczne. To przyznają już zarówno wierzący, jak i niewierzący, prawosławni, jak i innowiercy, jak i „każda dusza, która się smuci i cierpi”, przybita bólem za świat. Dlatego wniosek ascety współczesnej Ameryki na temat sprawy zbawienia każdej indywidualnej osoby jest o tyle bolesny, ile też aktualny: „Jest później, niż uważacie. Spieszcie się wykonywać dzieła Boże” („Ojciec Serafim Rose — życie i dzieło“, s. 632). Jest apelem o obudzenie i wołaniem o szybkie pojednianie i odnalezienie pokoju w ramionach Chrystusa. Ale nie chodzi tu o pośpiech z eschatologicznym patosem protestantów, lecz z mądrością prawosławnych.
Pozostając wierni tradycji i duchowi swiętych ojców, wejdźmy w siebie, wyspowiadajmy swoje przewinienia i podejdźmy do Komunii z życiodajnymi Tajemnicami naszego Zbawiciela Jezusa Chrystusa. W ten sposób On przetrwa w nas i my – w Nim. W ten sposób nie tylko przyjmiemy najmocniejszy lek, zapomniany i wieczny, lecz też odziejemy się w całą Jego zbroję.
W ten sposób godnie spotkamy wyzwania nacierającego na nas czasu. Ni mniej, ni więcej. Wszystko inne jest odkładaniem, pewnym źle skrytym kompromisem ze swoim sumieniem i z Nim, Synem Żywego Boga. Tylko w ten sposób możemy pokonać nasze wygodnictwo i niedowiarstwo i zasłużyć na przywilej bycia Jego towarzyszami w drodze i przyjaciółmi.
Ojciec Jasen Szynew
28 listopada 2021 r.
Źródło: bogonosci.bg
Tłumaczenie z bułgarskiego: Dimka Savova
Redakcja polska: Joanna Wyspiańska