Czy mogą zgromadzić się w jednym miejscu: serce poety, poczucie humoru, talent aktorski i mądrość życiowa? Mogą, właśnie taką kombinację odnajdujemy u naszego dzisiejszego rozmówcy, który będzie mówił nam o dziesiątym Bożym przykazaniu. Ojciec Artemiusz Wladimirow jest moskiewskim księdzem, wnukiem poety Pawła Barto – piszącego dla dzieci, byłym nauczycielem języka rosyjskiego i literatury, prawosławnym pisarzem i pedagogiem.
“Nie zazdrość…” – 10-e przykazanie
Mam nadzieję, drodzy przyjaciele, że nasze codziennе spotkania was nie zmęczyły. Dzień dobry!
Dzisiaj będziemy rozmawiać o ostatnim – dziesiątym – starotestamentowym przykazaniu. Ale jeżeli ktoś opadł już z sił, polecam zrobić krótką przerwę, ponieważ dobre rzeczy trzeba przyjmować po kawałeczku. Wiecie, nawet miód może spowodować niesmak, jeśli się nim nasycimy ponad miarę. Dlatego, jeśli moja mina w jakiś sposób wywołuje w was negatywne emocje, odpycha was, proszę przełączcie się na jakiś inny program. Tym bardziej, że internet daje wam ku temu wspaniałe możliwości. Po usłyszeniu tego na pewno ktoś z moich pomocników zmarszczy brwi i pomyśli: „Dlaczego jednak nasz batiuszka prowadzi antyreklamę? A jeśli teraz parafianie, posłuszni swojemu ojcu, przerzucą się na inne portale informacyjne?“ Nie, nie, nie bójmy się tego, ponieważ zakazany owoc jest słodki. Z pełną świadomością mówię: „Nie musicie oglądać, przełączcie się na coś innego, odpocznijcie!“. Gdyż według reguł skutecznej komunikacji wy, przeciwnie, odłożycie wszystkie klawisze i pulpity i będziecie patrzeć oto tak (pokazuje) na moją mówiącą twarz z trzykrotnie większym zainteresowaniem. C’est la vie! Tak działa człowiek i wy mnie lepiej nie sądźcie, ponieważ ja wszystko szczerze przedstawiam – taki jest człowiek i nic, co ludzkie, nie jest mu obce.
Dziesiąte przykazanie Prawa jest dla zaawansowanych, dla doskonałych. Dla tych, którzy chcą zdejmować gwiazdy z nieba swoimi własnymi palcami. Jeśli będziecie wypełniać dziesiąte przykazanie Prawa, uczyni to was przepięknymi. Czy pamiętacie jak Anton Pawłowicz Czechow, któregośmy raz wspomnieli na początku naszej podróży, chciał zobaczyć człowieka doskonałego we wszystkich jego zewnętrznych przejawach. Pierwsze przykazania są dla zwykłych ludzi, dla początkujących: „Nie zabijaj! Nie cudzołóż!“ – no cóż człowieku, czyż trzeba dużo siły, by nie ukatrupić swojej sąsiadki w mieszkaniu komunalnym? Trzeba się tylko zabarykadować w odpowiednim czasie i ukryć w swoim pokoiku. Czy jest aż tak wielkim osiągnięciem dochować wierności swojej małżonce, jeśli ona stoi przed tobą jak kołchoźnica z WDNH (w czasach socjalizmu – Wystawa osiągnięć gospodarki narodowej, not. tł.) z sierpem i młotem i ci sugeruje: „Tylko jeden krok w bok – i będziesz trupem!“. Lepiej żyć i żyć w wierności i miłości, niż zostać pochowanym poza cmentarzem – z powodu cudzołóstwa.
Więc, przykazanie dziesiąte mówi: „Nie pożądaj!“. Jeśli poprzednie przykazania zabraniają uczynków, zakazują czynnego grzechu, dziesiąte przykazanie znajduje się na poziomie intencji, zamiarów, jeszcze nieurodzonych pragnień, leczy ludzkie serce. „Nie pożądaj żony swego bliźnego!“, to znaczy: nie trzeba oglądać erotycznych show – jeżeli cię na ziemi nie ukarają, w Dniu Ostatecznym to w ogóle nie będzie mało ważne. Nie pożądaj woła lub osła swego bliźnego, albo jego ziemi, jego działki – nie przesuwaj po cichu, po śmierci swego sąsiada, miedzy w kooperatywie ogrodniczym. Nie pożądaj niczego, co należy do twojego bliźniego!
Wiecie, zdaje mi się, że to przykazanie leczy rdzenne kalectwo ludzkiej duszy, nazywane zazdrością. Czy pamiętacie Salieriego, zielonego, lub raczej pożółkłego ze złośliwości wobec cherubina – Mozarta, tego światłego anioła w ciele, który mógł tak, dla rozrywki, skomponować jakieś gustowne świecidełko, które stawało się absolutnym arcydziełem sztuki światowej: la-la-la … Nie zazdrość, nie posięgaj ręką do serca człowieka! Naucz cieszyć się z cieszącymi się i płakać z płaczącymi! Odcinaj nawet najmniejszą dolegliwość w sercu, która cię prowadzi do tych złych pragnień! No, ktoś, kto mnie słucha, powie: „Batiuszka, z Waszych ust płynie miód, ale w praktyce – jak mogę zachować swoje serce czyste przed tymi grzesznymi impulsami?“. Kto chce, jak nas nauczały nasze babcie, temu na pewno się uda i osiągnie to, czego chciał. Kto dąży do moralnej doskonałości, ten ją odnajdzie. Na przykład, jeśli chcecie, aby wasze serce stało się zupełnie bezstronne, aby mu nie zagrażały brak życzliwości, zazdrość wobec kogokolwiek, jeżeli chcecie patrzeć na wszystko: na świat, na otoczenie, na ludzi – oczami Czeburaszki (dobroduszne zwierzątko z kreskówki radzieckiej, not. tł.), jeżeli chcecie, żeby wasz Anioł Stróż zawsze był blisko i Was wspierał, powtarzajcie słowa z pewnej zupełnie prostej modlitwy: „Panie, dziękuję Ci za to, co mam! I trzy razy mocniej dziękuję Ci za to, czego nie mam!“
Co prawda, obecnie media próbują wzbudzić w młodzieży niezdrowe pragnienia, by otrzymać od życia wszystko i od razu. Z okładek czasopism patrzą na nas obce żony, które z jakichś powodów nie zdążyły ubrać się do momentu, w którym zrobiono im zdjęcia. Z witryn na ulicy „Twerskaja” nasze oczy oślepiają swoim blaskiem kosztowne przedmioty, na które człowiek może sobie pozwolić tylko wtedy, gdy zbierze cztery swoje pensje. Budzi się w ludziach pragnienie by już teraz zerwać wszystkie kwiaty życia i nacieszyć się natychmiast wszystkimi dobrami cywilizacji. „A po mnie – choćby potop!“, jak kiedyś mówiła jedna z francuskich koronowanych osób. A mi się zdaje, że musimy żyć prościej, bardziej naturalnie, z mniejszymi wymaganiami. Obejrzyjmy jakiś z filmów radzieckich teraz nazywanych „retro”. Jaka skromność w pomysłach! Jakie ograniczenie ziemskich pragnień, połączone z bogactwem umysłowego, intelektualnego, duchowego życia! Pamiętacie, jak kiedyś jakiś tam zaporożec wydawał się obywatelom nieosiągalnym szczęściem. Nie każda rodzina mogła sobie pozwolić na pojazd silnikowy. Nie na żaden luksus, lecz na zwykły środek lokomocji. Powiedzmy, nasza rodzina – przedstawiciela inteligencji technicznej – nie miała samochodu nigdy. Ale mieliśmy narty! I my, troje dzieci, razem z mamą i tatą każdego wolnego dnia zakładaliśmy narty i jeździliśmy przez cały Boży dzień gdzieś po tylko Bogu znanym Zjuzinie (a wtedy ono nie było zabudowane – były pola, zaśnieżone łąki), policzki robiły się nam rumiane od nart, zmęczeni i szczęśliwi wracaliśmy do domu nawet nie marząc o limuzynach i Formule 1. Tak, nie mieliśmy telewizora, ale czy to robiło nas biedniejszymi, skoro główną dekoracją wnętrza naszego domu stawały się półki z pracami rosyjskich i obcych, zachodnich autorów? I wiecie co, zaszczepiwszy nas pragnieniem, potrzebą czytania, nasi rodzice nigdy tego nie żałowali. Ponieważ świat wewnętrzny nastolatka, który podróżuje razem z muszkieterami po Paryżu lub z bohaterami Juliusza Verne’a po szerokościach Oceanu Indyjskiego jest dużo bogatszym, jaśniejszym i co ważne – spokojniejszym i lepszym od świata dorostającego cyborga, rozpalonego przez wirtualne pokusy użytkownika „user’a” lub „loser’a”. Jest wielką umiejętnością w kwestiach nauczania i wychowania, według mnie, by tak zorganizować godziny nauczania i odpoczynku, aby nasz wychowanek i uczeń patrzył jasnym spojrzeniem na to, co go otacza. Aby nie wzniecały się w nim pełne gniewu żądania: „Chcę! Daj mi! Mamo, kup mi!“. Lecz aby potrafił kontemplować cuda Bożego świata i swoim umysłem wznosić spojrzenie na naturalne piękno Boga, o Którym lud rosyjski mówi: „U Boga wszystkiego jest pod dostatkiem“.
Więc, pragnijmy tylko dobra i miłości i Bożej prawdy, a wszystko pozostałe będzie nam dane! I nasze życie odbije się w naszym sercu echem oślepiającego szczęścia.
Prot. Artemius Wladimirow
Źródło: Православная соцсеть Елицы
Tłumaczenie z rosyjskiego na polski: Dimka Savova
Redakcja polska: Joanna Wyspiańska