Niewidzialni mnisi na Świętej Górze

Święta Góra Athos

Jacy my chrześcijanie jesteśmy szczęśliwi, że możemy żyć z Bogiem w świecie, w którym legendy stają się prawdą! O takiej legendzie, a i prawdzie zarazem opowiadamy Wam w dzisiejszym materiale.

Opowieść o niewidzialnych mnichach Świętogórskich

Święta Góra Athos, mimo zewnętrznej prostoty zakonnego życia, jest miejscem, otoczonym tysiącletnimi legendami. Uważa się, że istnieje pewne bractwo zakonne, najstarsze na Świętej Górze. Ostatni raz widział tych świętych mężów jakiś młody mnich, który po porannej liturgii wyszedł trochę się przejść i nagle zauważył na polanie sześciu nieznanych mnichów. Właśnie chowali swego siódmego brata. Zbliżyli się do niego i powiedzieli mu, że według tradycji ich bractwo musi się składać z siedmiu mnichów. Zaprosili młodego mnicha, jako pierwszego spotkanego po pogrzebie człowieka, aby dołączył do nich i zastąpił ich zmarłego brata. Ponieważ mnich wiedział co to za bractwo, zapragnął stać się jednym z nich, ale nie ośmielił się dać im odpowiedzi nie zapytawszy najpierw swego ihumena. Sześciu anachoretów pochwaliło go za jego posłuszeństwo i zgodziło się by poszedł, jak tego wymagają reguły zakonne, do swojego ihumena i zapytał go, czy może zostać z nimi. Poprosili go tylko, by obiecał, że wracając nikogo nie przyprowadzi ze sobą, nie chcieli bowiem się stać obiektem niczyjej ciekawości. Kiedy ihumen usłyszał o siedmiu mnichach, ogarnął go cudowny niepokój, którego nie był w stanie ukryć. I ciągle powtarzał, że musi ich zobaczyć, nawet za cenę życia. Poszli razem, ale błądząc po lesie i potykając się o kamienie, nie widzieli niczego prócz cierni i niskich drzew, suchej trawy i świetlistego nieba. Leśna polana i tajemniczy bracia znikli. Chociaż młody mnich dobrze znał ten teren i był pewien, że łatwo znajdzie drogę, długo krążyli w upale, dopóki w końcu ihumen nie zrozumiał, że nie może zobaczyć tajemniczych mnichów, ponieważ nie było mu to przeznaczone.

A bractwo wskazane w tej opowieści uważa się za najświętsze i najbardziej modlitewne na Świętej Górze. O nim istnieje i starożytna legenda: właśnie ci nadzy anachoreci odprawią liturgię na szczycie Athosu, a po niej, według słów świętych ojców, nastąpi koniec świata czyli Drugie Przyjście Chrystusa. Oni w zasadzie nie spotkają śmierci, lecz zmienią się i przemienią jeszcze bardziej pod wpływem łaski Bożej. O tych niewidzialnych ascetach, tajemniczych starcach, którzy żyją w ogrodzie Przenajświętszej Bogurodzicy w najbardziej izolowanych częściach Athosu mówi wielu ludzi na Świętej Górze. Pojawiają się gdzie chcą i przed kim chcą. Głównie przed mnichami, którzy w pełni oczyścili swe serca. Czasami się jednak zbliżają i do bogobojnych pielgrzymów, którzy żyją czystym życiem chrześcijańskim. Asceci modlą się całym sercem za cały świat i za wszystkich ludzi pogrążonych w nieszczęściu. Przyjąwszy na siebie specjalne dary Boże, żyją w prawie niemożliwych dla zwykłych ludzi warunkach. Trwają dzięki mocy Bożej bez schronienia, bez odzieży, niewidzialni dla oka ludzkiego. Ludziom żyjących w świecie trudno w to uwierzyć. A jednak wielu godziwych starców spotkało tych tajemniczych, niewidzialnych żołnierzy naszego Pana. I prawdziwie tutaj na Świętej Górze istnieje orędzie, że kiedy jeden z nich odchodzi z tego świata, zastępuje go inny, cnotliwy asceta świętogórski. 

Także starzec Paisjusz Świętogórzec opowiadał o swoim spotkaniu z takim ascetą: „Kiedy w roku 1950 przyjechałem po raz pierwszy na Świętą Górę, zdarzyło mi się, że zgubiłem drogę z Kawsokaliwii do „Świętej Anny“. Zamiast pójść w kierunku pustelni „Św. Anna“, poszedłem ściężką, która prowadzi na szczyt Świętej Góry. Po tym jak przeszłem znaczną część drogi, zrozumiałem, że się wspinam i zaczęłem szukać sposobu jak wrócić. W czasie kiedy szukałem drogi powrotnej, modliłem się do Bogurodzicy o pomoc. Nagle przede mną pojawił się anachoreta, którego twarz promieniowała światłością. Wyglądało, że ma mniej – więcej koło 70 lat, a po jego odzieży było widać, że nie kontaktuje się z ludźmi. Miał płócienną sutannę, całą wypaloną i podartą, a na ramieniu nosił skórzaną torbę, też wyblakłą i całą w dziurach. Zanim zdążyłem w ogóle otworzyć usta, powiedział do mnie: „Dziecko moje, to nie jest drogą do „Św. Anny” i pokazał mi poprawną drogę. Z wszystkiego tego było widać, że stoi przede mną święty. Zapytałem anachoretę, gdzie żyje, a on mi odpowiedział: „Tam“ i wskazał mi na szczyt Athosu. Potem poprosiłem go o błogosławieństwo i poszedłem ścieżką, którą mi pokazał i która mnie doprowadziła do samej „Świętej Anny“. 

Ojciec Atanazjusz Kambanaos, lekarz w Wielkiej Ławrze, napisał w czasopiśmie „Biblioteka świętogórska“, które wychodziło na Athosie od roku 1930 do 1938 r. o tajemniczych ascetach athoskich ukrytych przed oczami zwykłych śmiertelników: „Rozległy, słabo zamieszkany i pokryty gęstymi lasami teren między celami Małej „Świętej Anny“ i Glozii wskazuje się jako miejsce, gdzie mieszkają asceci. Nieliczni, którzy mieli zaszczyt widzieć tych anachoretów opisują ich jako promiennych i prawie pozbawionych wszystkiego cielesnego, zupełnie nagich, ale pokrytych błyszczącą odzieżą łaski Bożej“. Później, na dowód tego, że to co zostało opublikowane w czasopiśmie jest prawdą, ojciec Atanazjusz przytacza świadectwo starca Antoniusza z pustelni „Św. Piotr“, który przyszedł do Ławry, aby wypełnić nakaz, który mu dali ci niewidzialni asceci: „Idź i powiedz lekarzowi w Ławrze, że niedługo zachoruje i umrze, dlatego musi się przygotować!“ I naprawdę, mnich Andrej pisze w świętogórskim pateryku, że niedługo potem ojciec Atanazjusz zachorował i bez żadnych poważnych chorób zasnął wiecznym snem, opublikowawszy przed swoją śmiercią informację, że ci święci asceci istnieją i poruszają się po pustyniach Athosu na chwałę Boga i ku duchowej korzyści mieszkańców Świętej Góry. 

W tym czasopiśmie znajdujemy i inną opowieść o pewnym pielgrzymie, który wspinając się leśną ścieżką z morza do celi „Świętej Anny“ spotkał tych świętych ludzi i poprosił ich o pozwolenie by zostać z nimi na zawsze. „Nie, bracie, twoja droga prowadzi do pustelni „Ksenofont“”, była odpowiedź. Wskazawszy mu kierunek w którym miał iść, nakazali zgłosić się do spowiednika monasteru ojca Sawwy, aby ten pokierował jego przyszłym życiem. Po przejściu pewnej odległości pielgrzym pożałował, że się tak wcześnie rozstał ze świętymi ascetami i wrócił. Długo ich szukał, ale na próżno. Potem poszedł do ojca Sawwy i usłyszał od niego następujące słowa: „Ty, dziecko moje, nie mógłbyś z nimi żyć. Bóg pokazał Ci tych świętych, ponieważ wątpiłeś“. W końcu zdarzyło się właśnie tak, jak powiedzieli anachoreci: ten brat został mnichem w monasterze „Ksenofont“. Tę historię opowiadał ojciec Akakiusz, spowiednik z Kapsaly, o którym wiadomo, że jest bardzo uczciwym człowiekiem, który lubi prawdę, przy tym znał osobiście człowieka, który widział tych świętych.     

Źródło: Волим Православље
22 marca 2021 roku

Tłumaczenie z serbskiego na polski: Dimka Savova
Redakcja polska: Joanna Wyspiańska

Autor

Redakcja orthodox.fm - Portalu Medialnego Prawosławnej Diecezji Lubelsko-Chełmskiej.

Kontynuując korzystanie z tego serwisu zgadzasz się na używanie plików cookies. Więcej...

The cookie settings on this website are set to "allow cookies" to give you the best browsing experience possible. If you continue to use this website without changing your cookie settings or you click "Accept" below then you are consenting to this.

Close