Wszyscy święci byli wierni Bogu. Ale czy wszyscy wierni Bogu są świętymi? I czy my z wami jesteśmy swiętymi? I czy my wszyscy jesteśmy wierni Bogu? Na te pytania odpowiada Zlatina Karawylczewa w swoim wykładzie na temat „Co oznacza być wiernym Chrystusowi?”, którego streszczenie proponujemy wam poniżej.
O wiernych świętych
W języku bułgarskim ludzi w Cerkwi nazywamy „wierzącymi, którzy uwierzyli”. Podczas gdy po grecku w Nowym Testamencie pierwszych chrześcijan określano słowem, które oznacza „wierni”, w sensie „wierni Chrystusowi“.
Apostołowie w Nowym Testamencie zwracają się do chrześcijan z danej wspólnoty wezwaniem „święci” (na przykład „Pozdrówcie wszystkich świętych!“, (Hbr. 13:24)). Często używają tego słowa jako synonimu „uwierzyli w Chrystusa“, „wierni Chrystusowi“. Dlatego też niektórzy protestanci uważają, że zgodnie z prawdziwą wiarą chrześcijańską wystarczy uwierzyć w Chrystusa by zostać świętym i że nie ma żadnych wyjątkowych ludzi, którzy by się różnili od wszystkich pozostałych chrześcijan i których trzeba byłoby czcić jako świętych. Według nich wprowadza to element pośrednictwa między ludźmi a Bogiem, a ludzie nie potrzebują innego orędownika, innego pośrednika przed Bogiem Ojcem prócz Syna Bożego Chrystusa, który przyjąwszy ciało stał się człowiekiem. Takie rozumienie „świętości” spowodowane jest brakiem cerkiewnego doświadczenia w kwestii tego jak Cerkiew przeżywa świętość i czym jest świętość dla chrześcijanina. W kościele pierwotnym wszyscy wierni nazywali siebie świętymi na podstawie faktu, że w trakcie swego chrztu otrzymali dar Ducha Świętego i że to On jest tym, Który uświęca człowieka. Jednak w tym samym czasie widzimy, że adresaci apostoła Pawła, ludzie, do których zwraca się w swoich listach i których nazywa „świętymi”, są bardzo dalecy od jakiegokolwiek wyobrażenia o doskonałości chrześcijańskiej. We wspólnotach, do których pisze, szaleją namiętności, konflikty, spory, nawet w jednym ze swoich listów (list do Efezjan) apostoł ostrzega ich aby nie postępowali jako bezbożni (tj. poganie), o których czynach „wstyd nawet mówić”. Dlatego zwracanie się apostoła Pawła do członków chrześcijańskich wspólnot określeniem „święci” nie wiąże się z ich doskonałością moralną. W protestantyzmie zjawiska duchowe są postrzegane jako stan statyczny: „Jeżeli otrzymałeś Ducha Świętego takim, jakim jesteś i jesteś chrześcijaninem, to już jesteś zbawiony”. Podczas gdy dla nas prawosławnych, narodzenie się nowego człowieka w chrześcijaninie to proces, który zachodzi w całym naszym życiu duchowym. Używamy np. takiego wyrażenia „wzrastanie w wierze”, które oznacza, że w czasie chrztu nasza wiara jest jeszcze mała, ponieważ, chociaż uwierzyliśmy w Chrystusa, jeszcze Go nie znamy. Im lepiej znamy Boga, tym silniejsza staje się nasza wiara, tym mocniej uświęcamy się przez Ducha Świętego i poznajemy świętość.
Więc, co oznacza być wiernym Chrystusowi? W Ewangelii nieraz słyszymy jak Chrystus naucza swoich uczniów, przekazując im poprzez różne przypowieści, obrazy i porównania, że powinni zmienić swój sposób myślenia oparty na widzialnym tryumfie, swoje przekonanie by utożsamiać sukces z siłą, a Prawdę z dominacją i widzialnym zwycięstwem. Chrystus przygotuje Swoich apostołów do myśli, że nie tylko zobaczą swego Nauczyciela ukrzyżowanego, lecz i sami podzielą Jego los. Też będą odrzuceni przez świat, jak i On Sam był odrzucony. Wiele razy im mówi: „Jeżeli Mnie prześladowali, to i was będą prześladować“. Jak wiemy, prawie wszyscy apostołowie Chrystusa skończyli swoje życie męczeńską śmiercią, niektórzy z nich – ukrzyżowani, jak Chrystus. Taki ciężki los może być trudną próbą dla wiary człowieka żyjącego z myślą, że jest wierny Bogu, że wszechmocny Bóg kocha go i on kocha Boga, że jego sumienie jest czyste albo że przynajmniej nie potępia i nie osądza go. A mimo to wszystko będzie musiał wypić kielich goryczy i porażki. Uczniowie Chrystusa – pierwsi apostołowie, a po nich i setki tysięcy męczenników, których zrodziła Cerkiew nie przyjmują takiego sposobu myślenia. Nie myślą o swoim życiu jako o porażce, ponieważ cała ich istota, cała ich energia skierowana jest na osiągnięcie jednego celu: pozostanie wiernym Temu, Którego, jak czują noszą w sobie. Św. Grzegorz Palamas naucza nas, że człowiek nie może wytrwać w wierze i zostać wiernym Bogu w sytuacji kiedy przydarzy mu się jakaś nadzwyczajnie trudna sytuacja, prześladowanie, próba (jak to było w pierwszych wiekach prześladowań, albo w XX wieku w czasach komunizmu), jeśli nie zna Żywego Boga, jeśli nie żyje w Chrystusie i Chrystus nie żyje w nim. Ponieważ nie można wyznawać kogoś, nie można pozostać wiernym komuś, kogo nie znamy. Dlatego celem życia nas, chrześcijan, jest poznanie Chrystusa, Którego głosimy, Którego otrzymujemy w Eucharystii, z Którym kontaktujemy się modlitewnie i by poprzez to pozwolić Chrystusowi i Duchu Świętemu na zamieszkanie w nas. Aby Chrystus nie był dla nas czymś zewnętrznym, drogowskazem, ukierunkowaniem naszych myśli i działań, lecz aby naprawdę był w nas obecny. Wtedy relacja miedzy Bogiem i człowiekiem się zmieni, wtedy człowiek rzeczywiście zrozumie co oznacza kochać Boga i wtedy wyrzeć się Go będzie mu niezwykle ciężko.
Musimy jednak mieć świadomość czegoś, co dotyczy nas – żyjących w czasach, gdy póki co nikt nie kazał nam wyrzekać się wiary. Mianowicie – że to prawo duchowe nie może być obce i dla naszych czasów, które nie znają prześladowań antychrześcijańskich. W życiu każdego bez wyjątku chrześcijanina z pewnością wystąpi chociaż kilka sytuacji, w których Bóg sprawdzi jego wierność wobec Siebie, sytuacji, w których będziemy zmuszeni ofiarować coś, co jest dla nas bardzo ważne: czy to sukces, czy dobrobyt, czy to uczucie wobec innego człowieka i cokolwiek innego, tak byśmy pozostali wierni Chrystusowi, temu, o czym nasze sumienie nam mówi, że jest prawdą Bożą, temu, co mówi nam Ewangelia. W czasach okrutnych antychrześcijańskich prześladowań ta linia podziału była dużo bardziej surowa. Dlatego w tym właśnie kontekście musimy rozumieć słowa Chrystusa: „ i będą nieprzyjaciółmi człowieka jego domownicy. Kto kocha ojca lub matkę bardziej niż Mnie, nie jest Mnie godzien. I kto kocha syna lub córkę bardziej niż Mnie, nie jest Mnie godzien. Kto nie bierze swego krzyża, a idzie za Mną, nie jest Mnie godzien“ (Mateusz 10:36-38). Wystarczy tutaj wspomnieć żywot św. Złaty Myglenskiej (bułgarska święta, żyła w 18 wieku w czasach rządów osmańskich – not. tł.). Jej rodzice, siostry, krewni przez wiele miesięcy dokładali starań by przekonać ją by przyjęła islam i tym sposobem zabezpieczyła dobrobyt i pomyślność całemu swemu rodowi. Jeśli chodzi tylko o dobrobyt, człowiekowi może łatwiej dokonać wyboru – z Chrystusem czy z rodziną. Ale z jakim dylematem skonfrontowała się Złata, kiedy Turcy, jak napisano w jej żywocie, zagrozili jej rodzinie torturą? Taki samy trudny wybór stał też przed św. Sofią i jej córkami Wiarą, Nadzieją i Miłością. Trzy dziewczyny zabito na oczach ich matki, ale jakie siły podtrzymywały matkę, aby zachęcała swoje córki w czasie torturowania by nie wyrzekły się Chrystusa? Potem św. Sofia zmarła z żalu, z cierpienia, które przeżyła, dlatego razem z jej trzema córkami uznano ją za męczennicę.
Wielu jednak w czasie próby traciło wiarę, gdyż zdawało się im, że Bóg pozostaje niemym. I to byłoby zrozumiałe, ludzkie – stracić wiarę w Boga, który nie reaguje, Który pozostaje nieczułym wobec twoich cierpień. Kiedy jednak ten Bóg Sam wziął Swój krzyż i wypił do dna kielich goryczy, kiedy utożsamił się z najbardziej pokrzywdzonymi, z tymi, których zdradzili ich najbliżsi, ich uczniowie, ich „swoi” – ludzkim może być i coś innego: jeśli weźmiemy swój krzyż i podążymy za Nim. Zazwyczaj ludzie kojarzą niesienie krzyża z cierpliwością wobec trudności życiowych, w każdym ludzkim życiu nieuniknionych, z przyjmowaniem ich z ufnością, bez wpadania w rozpacz, dając z siebie wszystko co najlepsze by je przezwyciężyć. Jednak Cerkiew ma inne rozumienie dotyczące niesienia krzyża. Nawet jeśli to przedstawienie jest też obecne w jej nauce, znaczenie podstawowe wyrazu „wziąć swój krzyż“ jest inne – to znaczy żyć w sposób, który sprzeciwia się własnemu egoizmowi, chęci mieć lepsze warunki życia niż wszyscy inni, szukania swego dobra kosztem drugiego i odwrotnie – by prowadzić życie w służbie innym. Jak i Chrystus żył służąc wszystkim, On, Bóg, zstąpił na ziemię, opuścił niebo i wieczność, urodził się jako człowiek w określonym czasie i momencie historii i przyjął doświadczenia, które są zupełnie obce Bożej naturze, Bogu, tak by stanąć obok nas, żyć naszym życiem i dać nam moc ze Swojej siły. Dlatego wszyscy męczennicy i sami apostołowie nie wahali się ani chwili i z prób wyszli zwycięsko. Nie pokonał ich świat, zło, lecz oni je pokonali, ponieważ pozostali wierni swojemu sumieniu. Dlatego i nasze niesienie krzyża oznacza przyjęcie go i dokładanie starań, by prowadzić takie życie, które rzeczywiście byłoby podporządkowane posłudze innym, w którym rzeczywiście staralibyśmy się przeżywać w praktyce miłość wobec bliźnego. Zaczynając od zwykłego zauważania drugiego, tego, co powiedział i tego, czego nie powiedział. „Drugi” jednak to nasz bliźni, to ten, kto jest obok nas, nie abstrakcyjny daleki człowiek, którego oglądamy w telewizji i kogo łatwo kochać i kogo nam żal. „Drugi” to ten, kto żyje obok nas i codziennie wystawia na próbę nasz egoizm i naszą godność, wolę by mu wybaczać, być cierpliwym, nosić jego ułomności. Takie życie nie jest łatwe, ale tylko tak można pozostać wiernym Chrystusowi.
Co jednoczy przez stulecia tylu różnych świętych, którzy byli i królami i żebrakami i mądrymi i jurodiwymi, szalonymi, inteligentami, żołnierzami, mnichami, chłopami, mężczyznami, kobietami, dziećmi, ludźmi, z których ogromna liczba jest nieznana, ponieważ tylko mała ich część jest zapisana w synaksarach cerkiewnych (synaksar – zbiór krótkich żywotów świętych, uporządkowanych według kalendarza cerkiewnego – not. tł.)? Jednoczą ich dwie rzeczy: ich miłość do Boga i do ludzi i ich wierność własnemu sumieniu. Święty to człowiek, który w ciągu całego swego życia dba o swoje sumienie, leczy je, czyni je coraz bardziej zgodnym z wolą Bożą. Uczy je jak rozpoznawać wolę Bożą. To człowiek, który ma determinację – w chwili gdy go sumienie potępi, kiedy zrozumie Bożą wolę wobec siebie – mimo wszystko powiedzieć: „Lecz Twoja wola niech się stanie!“. Święci różnią się od nas przez pewien specyficzny brak litości wobec siebie, wobec swego starego „ja”, wobec swego egoizmu, pewnym większym pragnieniem Bożej prawdy i silniejszą wolą by ją wypełnić. To jest to, co odróżnia świętych od pozostałych chrześcijan, raczej co przekształca niektórych chrześcijan w świętych, a to oznacza, w ludzi, którzy są w większym stopniu niż my podatni na Bożą łaskę.
Gotowość człowieka by przyjąć Ducha Świętego do swego życia, do swego serca, innymi słowy – zrezygnować ze swego egoizmu, czyni z niego świętego, robi z wierzącego w Chrystusa „wiernego Bogu”. Duch Święty jest Tym, Który nas uświęca, a my wszyscy otrzymaliśmy Go poprzez chrzest. Od nas zależy jednak na ile swoim sposobem życia, swoim pragnieniem Boga i Prawdy przygotowujemy sobie miejsce dla Jego działania. I na ile przyjmujemy działanie Boga w sobie, a nie mówimy Mu, jak to mówią grzeszni ludzie: „Odejdź od nas, Panie, ponieważ nie możemy znieść Twojej świętości“. A jeśli się nam kiedyś zdarzy poczuć zmęczonym życiem duchowym, poczuć, że kręcimy się w miejscu – ponieważ to się może zdarzyć nawet najbardziej sumiennemu chrześcijaninowi – musimy zmobilizować swoją wolę i prosić Boga, aby nam dał siłę i oświecenie, byśmy wyszli z tego błędnego koła i zauważyli nowe perspektywy, które życie w Cerkwi i z Bogiem bez wątpienia oferuje każdemu sercu ludzkiemu. Oczywiście, które szczerze szuka Boga i rzeczywiście potrzebuje Prawdy, aby zaspokoić swój głod i pragnienie.
Zlatina Karawylczewa
Tłumaczenie z bułgarskiego na polski: Dimka Savova
Redakcja polska: Joanna Wyspiańska