Znowu przeżyliśmy Paschę – najpiękniejszy dzień w całym roku, nadający światu wokół nas niepowtarzalną urodę. Na tę urodę kieruje nasz wzrok Kalin Janakiev – znany bułgarski teolog, filozof oraz współczesny kulturoznawca.
Pascha
Chrześcijanom zarzuca się, że ich wiara mocno wyobcowała się z wspaniałej tkaniny tego świata, oddaliła się od jego zmysłowości, jego piękna. Ale właśnie Pascha temu zaprzecza.
Mimo uwielbienia dla widzialnego świata, mimo całego zachwytu i uwielbienia jego piękna, w ramach każdego jednak myślenia, różnego od chrześcijaństwa, ów świat jest bezradny, niestabilny i w gruncie rzeczy – fundamentalnie kruchy. Przez świat przechodzi szczelina śmiertelnej otchłani. Jego piękno unosi się jak wspaniały, ale cienki całun nad niczym. Mimo wszystkich pełnych poezji zachwytów „ach!”, mimo całej pasji i miłości do wszystkiego co jest na świecie, u jego podstaw leży ledwie powstrzymywane westchnienie – jak apoteoza wobec tego, co na nas w końcu oczekuje – wobec „niestety!”. Ponieważ „niestety” jest podsumowaniem każdego „ach!”. Przed każdym i wszechobejmującym uwielbieniem świata stoi „niestety!”, ponieważ cały ten świat, wszystko co do niego przynależy, ma koniec – a więc: „piękne jest, ale niestety!”.
Ponadto, sam w sobie ten świat ograniczony jest także w innym, jeszcze bardziej istotnym sensie. Niczego, dokładnie niczego co do niego należy nie możemy mieć na zawsze. Każda rzecz pochodząca z tego świata jest zniszczalna w nas samych – w nas samych, śmiertelnych, ma swój koniec, nie może trwać wiecznie.
Chrześcijanie jednak widzą w świecie coś, co czyni go fundamentalnie godnym bezwarunkowego zaakceptowania, nie tylko czymś tymczasowo wartościowym – ten świat bowiem odwiedził sam Bóg. Ponadto, Bóg potraktował ten świat jako Swój własny, osobiście własny. W obliczu Syna sam Bóg uczynił świat Swoim światem. Przyjął jego kruchą tkaninę, przyjął pył i zmęczenie przy przemierzaniu jego dróg, spiekotę jego wypalonego przez słońce wrzosowiska wokół Tyberiady; przyjął jako Swoje towarzystwo – tłum chorych, zabiedzonych, stale niezaspokojonych ciał, zgromadzonych u wejścia do Świątyni w Jerozolimie; za Swój tron wybrał grube włochate plecy oślątka. Nawet zwykłą ziemią nie wzgardził, splunąwszy na nią i robiąc zalążek, którym namaścił oczy ślepemu przy sadzawce Betezda.
Świat stał się światem Chrystusa i dlatego chrześcijanie nigdy nie mogliby go odrzucić, zobaczyć w nim tylko „pyłu”, nim wzgardzić. Świat, zwłaszcza dla chrześcijan jest niezmiernie świątecznym miejscem. Ponieważ jest tym, co Bóg przyjął, na co spojrzał ze Swojej wysokości, wziął i uczynił Swoim ciałem. Cerkiew nie gardzi, nie może gardzić światem, ponieważ świat jest tą tkaniną, tym właśnie kształtem, w którym Chrystus zmartwychwstał z grobu. Chrystus pokonał śmierć świata i wyprowadził go z otchłani. Chrystus ujawnił słodycz tego świata, ujawnił po pokonaniu śmierci, ostatecznie ustalił wspólnotę stołu, już nierozerwalną wspólnotę ze Swoimi uczniami – przez te sto pięćdziesiąt trzy ryby, ten chleb, który przełamał po drodze do Emaus. Pascha jest wspaniałym wydarzeniem, w którym, kruchą tkaninę tego świata pokryto niebiańskim złotem. I pył światowych ścieżek zabłysł złotem poprzez ślady Chrystusowych stóp. Ryby, chleb, wino na zawsze uświęcono poprzez to, że On je spożywał. Nawet same groby przetworzyły się w cudne gałęzi zmartwychwstania, w jego pamiętne znaki, w jego kamienne kwiaty, rozrzucane na peryferiach miast.
Wejdźcie do świątyń i popatrzcie na prawdziwą eksplozję na drzewie ikonostasu, wybuchającego pięknymi kwiatami, gryfami, bestiami – oniemiałymi z zachwytu, z ziejącymi paszczami, ikonostasu, pokrytego ogromnymi winogronami i słońcami, które jednocześnie są okrągłymi chlebami. Oto – to „ten świat”, ale w jego paschalnym przemienieniu, w jego fundamentalnym chrystocentryzmie, w jego ontologicznych granicach. Nikt inny nie oddaje takiej czci temu światu jak chrześcijanie, którzy widzą w nim Boską obecność.
Z innej strony, czy mógłby ktoś zarzucić chrześcijanom, w taki sposób odnoszącymi się do świata, że są materialistami? Posłuchajcie dzwonów, które rozbrzmiewają pod wysokim nocnym niebem Paschy, i uświadomijcie sobie co one już od tylu wieków zwiastują. Nie boję się powiedzieć: zwiastują najbardziej niesamowitą rzecz – o pewnym szaleństwie, wyznawanym przez chrześcijan bez żadnych zastrzeżeń. Wyznają jako fakt, iż śmierć pękła, śmierć przestała istnieć. „Ten świat”, więc, minął. Świat, w którym wszystko co żyje, umiera, w którym panuje jedno prawo – prawo skażenia, dla którego wieczność jest niedostępna, skończył się. Nadszedł Dzień, zupełnie inny niż dni tego świata, które nadchodzą, po to by minąć. Nadszedł Dzień, który już się nie skończy – ponieważ nadszedł, kiedy śmierć już się skończyła, kiedy dni tego świata się skończyły.
Kalin Janakiev
Źródło: Двері
Tłumaczenie z bułgarskiego: Dimka Savova
Redakcja polska: Joanna Wyspiańska