Jesteśmy w trakcie postu przed Bożym Narodzeniem. W tym tygodniu popatrzmy na post oczami ojca Arsenija Jovanovicia, który udzieli nam, być może, choć odrobinę ze swego pragnienia Boga.
W czasie całego starotestamentowego, pogańskiego okresu historii rodu ludzkiego, ofiara stanowiła podstawowy wskaźnik kultowego stosunku człowieka do Boga czy żywiołów. Ofiara jest jedynym możliwym prawdziwym sposobem wyrażenia wiary, miłości, przyjaźni, poświęcenia, oddania, hołdu oraz wszelkich naprawdę głębokich, wiecznych wartości i cnót ludzkich. Także w pogańskim świecie mamy przykłady wielkich bohaterów, którzy, chociaż nie posiadali Jezusowego prawa Bożego, mieli to wspólne Boże prawo, które jest wbudowane w każdego człowieka – moralno-etyczne przesłanie, że powinniśmy się ofiarowywać za swój naród, za swój kraj, za swój ród. Teraz jesteśmy w okresie ofiary, w okresie postu, a sens postu jako takiego jest znany nam wszystkim. W zasadzie, o poście już tyle powiedziano, że z mojej strony byłoby nieprzyzwoitością, bym teraz powtarzał to samo. Powstały tomy książek napisanych przez świętych ojców, sam Pan Bóg mówił nam o poście – w Biblii, w Starym Testamencie, w Nowym Testamencie; nasi kapłani, nasi biskupi stale, każdego roku, – na początku, na końcu, w trakcie postu – mówią nam o nim. Sam wiem tylko jedno: dopóki byłem młody i spędzałem, a właściwie, zabijałem swe dni i swoją młodość w Belgradzie, a potem też w Nowym Jorku, i uważałem, że muszę brać, łapać, chwytać, konsumować wszystko, co mi się proponuje, a po tym jak solidnie naszkodziłem sobie w Belgradzie, kontynuowałem jeszcze dalsze niszczenie siebie w Nowym Jorku i dotarłem do krawędzi swego istnienia, swego życia (chociaż nie chciałem tego, chciałem radować swoich rodziców, chciałem by było mi dobrze), nie miałem w ogóle ani siły, ani świadomości, ani pomysłu, ani wiedzy, które by mi pomogły powstrzymać się od tego wszystkiego, co mnie niszczyło. Wiem tylko jedno: że kiedy dotarłem do końca swej młodzieńczej drogi – wtedy miałem 29 lat i stanął przede mną dylemat czy zabić się, przyciskając gaz mojego Dodge’a i utonąć w rzece Hudson, czy też trochę wolniej – poprzez jakiś narkotyk, wtedy znalazłem Chrystusa, znalazłem Cerkiew i jedną z pierwszych rzeczy, które mi pomogły (tak samo jak Chrystus zaczął w pustyni swoją duchową misję, swoją naukę oraz zbawienie świata – od postu) był post – post, który w tym szalonym Nowym Jorku, w tym nowym Babilonie, uratował mnie. Znalazłem siłę i piękno wstrzemięźliwości i piękno swobody, którą uzyskujemy wstrzemięźliwością. Oczywiście, moi ówcześni przyjaciele od razu zaczęli śmiać się ze mnie mówiąc: „Co się stało? Popy cię aresztowali, zabrali ci swobodę, teraz musisz słuchać tego co ci mówią: nie wolno tego, nie wolno tamtego …“. A oni w istocie nie rozumieli, że swobodą jest, kiedy powiemy: „Cóż, nie chcę czegoś!“. Nie zaś: „Chcę wszystkiego!“ – to jest pospolitym niewolnictwem. Kiedy powiemy: „Cóż, nie chcę tego jeść! Nie chcę zapalić papierosa! Nie będę już miał przypadkowego, żałosnego seksu! Ponieważ to nie podoba się Bogu“. Oto wtedy człowiek odnajduje swobodę. Wtedy czuje, że jest silny, że panuje nad sobą. Oczywiście, to opanowanie przychodzi z nieba – nie zaś z różnych filozofii, książek i od rozmaitych fałszywych zbawicieli, których było wtedy w Ameryce w obfitości. Nie z różnych książek: „Odnaleźć siebie“, „Znajdź harmonię ze światem, odnajdź spokój!“. Ja potrzebowałem nieśmiertelności, nie potrzebowałem spokoju. Mam spokój, trzeba mi nieśmiertelności. Poprzez post, przez wstrzemięźliwość zrozumiałem, że w ten sposób otrzymuję nieśmiertelność i że czuję ją głęboko w sobie. Jak my wszyscy, którzy pościmy, którzy zajmujemy się modlitwą, którzy mamy Cerkiew jako matkę oraz Boga jako ojca, dla których post jest najsłodszym pokarmem – my wszyscy czujemy, że post rodzi modlitwę, a modlitwa, odwrotnie, rodzi post. Kiedy człowiek zaczyna pościć, jego serce już zaczyna śpiewać – jak piszę Ivan Ilin w swojej przepięknej książce „Śpiewające serce”. Chociaż był świeckim człowiekiem, mimo to był głęboko wierzącym prawosławnym Rosjaninem, który wiedział czym jest modlitwa. Nie tylko mnisi wiedzą czym jest modlitwa. Są ludzie w świecie, którzy wiedzą czym jest modlitwa dużo lepiej niż wielu mnichów. A jak post rodzi modlitwę, a modlitwa – post, tak też miłość rodzi ofiarę, a ofiara rodzi znowu miłość. Będę ofiarowywał się dla Ciebie, Boże! I kiedy uczynię tę ofiarę, moja miłość stanie się jeszcze mocniejsza, jeszcze bardziej ognista i będzie mi dawać jeszcze więcej sił bym się i dalej ofiarowywał. tutaj.
Ojciec Arsenije Jovanović
Źródło: Dnevne Mudrosti Arsenije
Tłumaczenie z serbskiego: Dimka Savova
Redakcja polska: Joanna Wyspiańska