W naszym materiale z zeszłego tygodnia zastanawialiśmy się nad tym, czy Jezusowa modlitwa jest sprawą tylko mnichów. W tym tygodniu kontynuujemy rozważania nad modlitwą. Proponujemy wam wyjaśnienie tego, jak można nauczyć się ją praktykować, które pozostawił nam jeden z największych ascetów naszych czasów – starzec Józef Asceta (Isychasta) ze Świętej Góry.
Starzec Józef o modlitwie
Pierwszy list do młodzieńca, który rozpytuje o modlitwę:
Ukochany mój bracie w Chrystusie! Modlę się, abyś żył dobrze. Dzisiaj otrzymałem Twój list i odpowiem Ci na to, o czym mi piszesz. Rzeczy, o które pytasz, nie wymagają ode mnie dużo czasu i wysiłku, abym je przemyślał i odpowiedział Ci na nie. Dla mnie Jezusowa modlitwa jest tym, czym dla każdego innego człowieka jest narzędzie, którym pracuje, bo pracuję nad nią już ponad 36 lat. Kiedy przyjechałem do Świętej Góry, od razu zacząłem szukać pustelników, którzy by się zajmowali tą modlitwą. Wtedy, 40 lat temu, było dużo mnichów, którzy mieli w sobie życie, wartościowi ludzie, starożytni starcy. Spośród nich wybrałem swego starca i stał się on moim przywódcą. Tworzyć umysłową modlitwę oznacza ciągle i bez przerwy zmuszać siebie wymawiać umysłową modlitwę na głos. Na początku – szybko, aby umysł się nie rozpraszał, przy czym trzeba zwracać uwagę tylko na słowa „Panie, Jezusie Chrystusie, zmiłuj się nade mną!”. Kiedy to będzie trwało wystarczająco długi czas, umysł przyzwyczai się do nich i zacznie sam je wymawiać. Wtedy zaczniesz się rozkoszować, jak gdybyś miał miód w ustach, i zechcesz wymawiać te słowa przez cały czas, a jeśli przerwiesz, poczujesz gorycz. Kiedy umysł przyzwyczai się do tego, kiedy się nasyci i dobrze się nauczy to robić, zacznie wysyłać te słowa do serca. Umysł karmi duszę i jeśli czegoś się nauczy albo usłyszy, nieważne czy jest to dobre, czy złe, wszystko to wysyła do serca – źródła duchowej i cielesnej siły człowieka i tronu umysłu. Jeśli modlący się nie pozwoli swojemu umysłowi, aby stwarzał on jakiekolwiek wizje, i kiedy zwraca uwagę tylko na słowa modlitwy, wtedy, lekko oddychając, z pewnym wysiłkiem i ze swojej własnej woli, przelewa modlitwę w swoje serce, zatrzymuje ją tam jak w jakiejś górskiej przełęczy i równomiernie ją wymawia: „Panie, Jezusie Chrystusie, zmiłuj się nade mną!“. Na początku umysł wymawia modlitwę kilka razy i w tym czasie modlący się tylko raz wdycha powietrze. Potem, kiedy umysł się przyzwyczai do znajdowania się w sercu, z każdym wdechem wymawia po jedną modlitwie: „Panie, Jezusie Chrystusie” – wdech, „Zmiłuj się nade mną” – wydech. Tak trzeba robić, dopóki łaska Boża nie dotknie człowieka i nie zacznie działać w jego duszy. Po tym już następuje kontemplacja. Tak, modlitwę wymawia się ciągle – i kiedy człowiek siedzi, i kiedy jest w łóżku, i kiedy idzie, i kiedy stoi. „ Zawsze się radujcie, nieustannie się módlcie!”, mówi Apostoł w Pierwszym liście do Tesaloniczan, w 5. rozdziale. Ale to nie znaczy, że modlący powinien się modlić tylko kiedy odpoczywa. Musi walczyć, kiedy stoi, kiedy siedzi. Jak się zmęczysz, usiądź. Potem znowu wstań, aby cię sen nie zwalczył. To nazywa się „działaniem”. Ty pokazujesz Bogu swoją gorliwość, ale od Niego zależy dalej, czy ją ci da, czy nie. Bóg jest początkiem i końcem i Jego łaska tworzy wszystko. Ona jest siłą napędową. Aby miłość się pojawiła i zaczęła działać, musimy się trzymać przykazań. Kiedy w nocy człowiek wstanie i zacznie się modlić, kiedy, widząc chorego, zacznie mu współczuć, kiedy, widząc wdowę lub sieroty i starców, przekaże im swoją miłość, wtedy Bóg go kocha. Wtedy i człowiek kocha Boga. Bóg pierwszy go umiłuje i przeleje na niego Swoją łaskę. A my dajemy, to znaczy wracamy „Своя от своих“, „Твоя от Твоих“. Tak więc, jeśli starasz się odnaleźć Boga tylko modlitwą, wtedy nawet nie oddychaj bez modlitwy, patrz, ale nie przyjmuj wizji. Ponieważ Bóg nie ma formy, nie możemy sobie wyobrazić Go, nie ma barw. On jest naddoskonały. Nie znosi naszych rozważań i w naszym rozumie działa jak delikatny powiew. Rozrzewnienie przychodzi, kiedy człowiek zrozumie, jak zasmucił Boga, który jest tak dobry, tak słodki, tak miłosierny, tak błogi i doskonale przepełniony miłością. Który był ukrzyżowany i cierpiał z naszego powodu. Kiedy człowiek rozważa o tym i o innych rzeczach, przez które Pan Bóg ucierpiał, pojawi się rozrzewnienie. Tak więc, jeśli jesteś w stanie wymawiać modlitwę bez przerwy i na głos, po paru miesiącach przyzwyczaisz się do niej. Łaska Boża będzie Ci tworzyć cień i dawać świeżość. Tylko wymawiaj ją na głos i nieustannie. A kiedy umysł ją przyjmie, przestaniesz ją wymawiać na głos i znowu – kiedy ją porzuci umysł, przyjmie ją język. Musisz skupić swoje wysiłki na języku, dopóki na początku nie przyzwyczaisz się do modlitwy, a potem przez wszystkie lata twojego życia umysł będzie ją wymawiać bez wysiłku. Kiedy, jak to mawiasz, dotrzesz do Świętej Góry, chodź nas odwiedzić. Ale wtedy będziemy rozmawiać też o innych rzeczach, nie będziesz miał czasu na modlitwy. Modlitwę znajdziesz tam, gdzie twój umysł jest spokojny. Tutaj będziesz chodził po monasterach i wszystko, co będziesz widzieć i słyszeć, będzie rozpraszać twój umysł. Jestem pewien, że zdobędziesz tę modlitwę. Nie wątp – musisz tylko poprawnie zapukać do drzwi Bożego miłosierdzia, a Chrystus na pewno je otworzy. Niemożliwie jest by tego nie zrobił. Im większą miłością obdarzysz Chrystusa, tyle więcej otrzymasz. Od tej miłości, wielkiej lub małej, zależy i rozmiar daru, wielkiego lub małego.
Starzec Józef Asceta ze Świętej Góry Athos
Źródło: Духовник Библиотека
Tłumaczenie z serbskiego: Dimka Savova
Redakcja polska: Agnieszka Chmielowiec