Mimo iż właśnie świętowaliśmy Boże Narodzenie chcielibyśmy – w kazaniu o. Wladimira Dojczewa – wrócić do święta, które już minęło – do Wprowadzenia Przenajświętszej Bogurodzicy do Świątyni. Robimy to, ponieważ w naszej Cerkwi wszystko jest wzajemnie powiązane i tworzy niekończący się cykl. W tym cyklu nic nie mija – wszystko jest zawsze aktualne, bo w nim każde zdarzenie zawiera cząstkę Prawdy Wiecznej. Dlatego, w okresie świętowania Bożego Narodzenia pozwólmy o. Wladimirowi Dojczewowi, żeby nam opowiedział jak święci sprawiedliwi Joachim i Anna ofiarowali Bogu to, co było dla nich najdroższe – żebyśmy i my zapragnęli oddać Mu to, co ma i lubi każdy z nas.
WEJDŹ do świątyni!
Zanim zaczęła się wieczernia Święta Wprowadzenia Matki Bożej do Świątyni, a potem – w trakcie poświęcenia chlebów – patrzyłem na ikonę Święta – jak pięknie została przyozdobiona. I myślałem sobie, że dla współczesnego człowieka trudno zrozumieć przesłanie zawarte w tej ikonie, w tej opowieści, w tej historii … Przenajświętsza Bogarodzica wchodzi do świątyni, spotyka ją kapłan Zachariasz. Świątynia, rzeczywiście – jest otwarta (nigdy wcześniej nie brałem tego szczegółu pod uwagę). A za jej plecami stoją święci sprawiedliwi praojcowie Joachim i Anna, zachęcając swoją córkę do wejścia schodami na górę. Ci sami ludzie, którzy niewiele wcześniej opłakiwali wielki ból swego życia – że nie mają dzieci …
Jestem jednym z tych, którzy potrafią zrozumieć (w pewnym stopniu) ból świętych sprawiedliwych praojców Joachima i Anny. W naszych czasach jest podobnie.… Nie wierzę, żeby bardzo zmienił się ten powód ich cierpienia, mam na myśli społeczne otoczenie. Prawdopodobnie i wtedy, jak i teraz, było wiele „świątobliwych” zaczepek, szeptów, wskazujących palców i przechwałek. Ale nie o to mi chodzi. Rozumiejąc ból świętych Joachima i Anny, musimy dotrzeć i do ich Święta, do ich radości, do logiki decyzji, którą podjęli i która miała ostatecznie wpływ na to, co widzimy na ikonie.
Kiedy święta Anna modliła się w ogrodzie (słynny odcinek z jej żywota), zobaczyła gniazdo z pisklętami i ich matką i zasmuciła się. Przecież to tak ludzkie, kiedy ktoś chce mieć dzieci. Wiele razy przychodzili do mnie ludzie na modlitwę i mówili: „Bardzo chciałbym zobaczyć swoje potomstwo. Chcę zobaczyć, jak się ja przedłużam przez nie w czasie!“. Co w tym złego? Nic, oczywiście. A jednak my, chrześcijanie, musimy widzieć coś więcej. Jak i święta Anna modliła się o coś więcej niż tylko o to, by mieć dzieci. Mianowicie: „Panie, cała przyroda wychwala Cię swoimi owocami. Wszyscy cieszą się swoimi dziećmi. Tylko ja jestem bezdzietna jak bezwodna pustynia“. Nie pragnie jedynie przedłużenia swojego cielesnego życia, ale chce poprzez nie zadowolić Boga, przynieść mu owoce. W tym jest dużo duszy, dużo duszy, która poszukuje zbawienia.
I oto, sprawiedliwi otrzymali od Boga to, o co błagali. Wprzódy jeszcze obiecali Bogu, że ofiarują Mu to czego nie posiadali, a czego tak długo pragnęli … Każdy chce mieć kogoś, kto by mu zamknął oczy przed śmiercią, kto by mu podał szklankę wody . Chce go widzieć realnie, chce widzieć swoje życzenia i marzenia wypełnione przez „krew z mojej krwi”, „kość z mojej kości”. Każdy marzy, by zobaczyć swoje dziecko na uniwersytecie, by mówiło po angielsku, miało umiejętności komputerowe, dobrze radziło sobie z życiem. Przenajświętsza Bogurodzica nie ułożyła sobie życia w taki sposób, jak to sobie po ludzku wyobrażamy. Jej Jedynorodzony Syn umierając na Krzyżu zlecił opiekę nad Matką św. apostołowi Janowi, gdyż nie było nikogo innego, kto by mógł to uczynić. Gdyż bracia Jezusa nie byli Jej dziećmi. Święci Joachim i Anna otrzymali to, o co prosili całe życie, i od razu oddali Bogu. Ponieważ rodzina, tak samo jak i to, o co prosimy Boga, musi mieć perspektywę wieczną. O tym mówi nam to święto.
Trudne sytuacje zawsze można porównywać. Bóle, lęki, beznadziejność, frustracja – zawsze są podobne, niezależnie od powodów. Ludzkim jest bać się o swoje życie, jak się nam to teraz zdarza. Mamy przecież jedno życie na ziemi. Któż może być ukarany z powodu, że się o nie boi? Nikt. Ani z tego, że się przestraszył, ani z tego, że walczy o swoje życie. Ale my, chrześcijanie, musimy widzieć coś więcej niż to. Musimy w czasie obecnego kryzysu patrzeć na wieczność. Oraz na powody, które doprowadziły nas do niego, i na decyzje, które musimy podjąć. Decyzje Joachima i Anny mogą zostać dzisiaj i naszymi decyzjami – w tym tak ciężkim okresie, w którym znajduje się ludzkość i nasz kraj.
Podarować od siebie – jako ofiarę dla Boga to, co jest dla nas szczególnie ważne, co wzbudza nasz lęk i troskę. Czy możemy? Czy nasz kraj, nasz naród, nasze miasto, nasza wspólnota może podjąć taką decyzję? Czy będzie o to prosić, czy zechce ofiarować coś więcej – poza maseczkami, poza zachowaniem odległości, poza środkami ochronnymi, poza tymi wszystkimi rzeczami, które nie są niedobre – które są normalne, rozsądne? Ale czy można zrobić coś ponad to? Święci Joachim i Anna ofiarowali Bogu wyproszoną w modlitwach córkę. Czy możemy i my wyprosić swoje życie, byśmy je mogli ofiarować Panu Bogu? Czy możemy powiedzieć: „Nie tylko chcę mieć życie, chcę wiedzieć czemu ono służy i dokąd zmierza. I zacząć jeszcze tutaj, jeszcze teraz zarażać swoje życie wiecznością. Poświecić go nie sobie, lecz Tobie. Zostaw mi życie, a ja Ci je ofiaruję“.
Św. Joachim i Anna zachęcali Przenajświętszą Bogarodzicę do wejścia do świątyni. Czy możemy i my, w obecnym kryzysie, zachęcać swoją duszę: „Wejdź! Wejdź do świątyni! Wejdź do świątyni!“ I pomodlić się: „Panie, pozostaw mi moje życie, a ja doprowadzę je do Святая святых. Poświecę je Tobie, zjednoczony z Twoim Ciałem i Krwią, które nam dajesz, przyjmię Cię do siebie. Wyrzeknę się tego, co bezcześci człowieka, co czyni go bezpłodnym jak pustynia – grzechu. Wejdę do świątyni i zostanę w niej, a ze swojego ciała zrobię oazę, gotową na Twoją łaskę“.
Kiedy święci sprawiedliwi praojcowie zachęcają Przenajświętszą Bogarodzicę do wejścia do świątyni, wskazują i nam drogę do świątyni. Zachęcają nas by przyjść do Boga, poświecić życie Bogu. Z tego pochodzi radość dzisiejszego święta. Radosnym jest to, że Przenajświętsza Bogarodzica wchodzi do Святая святых, by się przygotować do przyjęcia Tego, Który jest z Niebios, i zostać tak szerszа niż Niebiosa. Tak samo, jak i my, chrześcijanie, musimy być gotowi, musimy przygotować siebie, wnętrza naszej świątyni, być prawdziwymi mieszkaniami Bożymi, być niosącymi Boga. Przecież własnie obchodzilismy dzień św. Ignacego Teofora, który mówił: „Chrześcijanami są ci, którzy niosą w sobie Boga.“
Wprowadzenie Przenajświętszej Bogarodzicy do Świątyni to wspaniałe święto, bracia i siostry. Gdyż mówi nam, że należymy do wieczności. I że nie ma spóźnionych modlitw, nie ma nieusłyszanych błagań, nie ma bezpłodnych ludzi. Każdy, kto chce uczestniczyć w radości Boga, może być w Nim płodnym, być radosnym. I najważniejsze ze wszystkiego – być spełnionym w wieczności, a nie w tym świecie. Bez przerwy nas bombardują przesłaniami, iż musimy odnieść sukces tu i teraz. A my z wami, bracia i siostry, świadomi jesteśmy czegoś ważniejszego: że musimy być spełnieni i odnieść sukces w życiu przyszłym.
Pięknie jest być w świątyni! „Panie, do kogo nam pójść? Ty masz słowa żywota wiecznego“, mówi ap. Piotr. A my dodajmy: i życia doczesnego – też. W święcie Wprowadzenia Bogarodzicy widzimy, że zarówno życie doczesne, jak i życie wieczne daje nam Bóg. Wszystko pochodzi od Boga i na Bogu się kończy. Wystarczy tylko, żeby się człowiek nie zgadzał, żeby nie akceptował, i nie był zadowolony ze swego upodobniania się do niepłodnej pustyni.
Ojciec Władimir Dojczew
Kazanie z Wieczerni Wprowadzenia Bogarodzicy do Świątyni
Tłumaczenie z bułgarskiego na polski: Dimka Savova
Redakcja polska: Joanna Wyspiańska
