
Zakończył się Wielki Post i nastał Wielki Tydzień – ostatni okres, w którym przygotowujemy się do spotkania z najbardziej radosnym zdarzeniem w historii ludzkości. Oczywiście, nie przygotujemy się sami – pomaga nam w tym nasza Cerkiew. A ponieważ nigdy nie jesteśmy pewni, że jesteśmy gotowi, posłuchajmy jeszcze teraz o czym mówią nam prawosławni ojcowie. Proponujemy wam rozważania greckiego ojca Charlamposa Papadopulosa na temat zdarzeń, które się rozegrały w jednym z ostatnich i największych dni – w Wielką Środę.
Wiele razy mówiliśmy, że Cerkiew jest miejscem paradoksalnym, gdyż miłość Boża jest paradoksalna w świetle świeckiej logiki. W doświadczeniu cerkiewnym nie ma takiej sprawiedliwości, jaką znamy na świecie. Boża sprawiedliwość jest paradoksalna. Ponieważ Bóg ma nie sprawiedliwość, lecz miłosierdzie. „Oprzyj się na niesprawiedliwości Boga, która jest Jego miłością“, mówi św. Izaak Syryjczyk.
Oto w ciągu nadchodzących kilku dni, w duchowej i ujmującej atmosferze Wielkiego Tygodnia przeżyjemy dwa zdarzenia, sprzeczne z naszą racjonalną etyką. Zobaczymy jak pewna cudzołożnica zrywa ze swoją grzeszną przeszłością, jak wywraca wszelkie pojęcia dotyczące moralności, przyzwoitości i prawnego formalizmu, wywraca formę i reguły i jak się tym zbliża ku odnalezieniu Boga i Jego miłości. I z drugiej strony, jak jeden z uczniów, naśladowców Chrystusa, przetwarza się w zdrajcę i moralnego zabójcę swego Pana.
W świątyni usłyszymy troparion Kasjany, mówiący o pewnej kobiecie cudzołożnicy, która mocno pokochawszy Chrystusa, pokutuje za swoje grzeszne życie. W tym samym czasie, z przejmującym bólem, z sercem pełnym pytań, nie możemy zrozumieć zdrady bliskiego ucznia Chrystusa. Zapamiętajmy, że gdy kogoś naśladujemy, to nie oznacza, że rzeczywiście go kochamy. Nie wystarczy być ciałem blisko kogoś, gdy duszą jesteście od siebie w ogromnej odległości. Serce nie mierzy odległości linijką, lecz miłością i cierpieniem.
Ale dlaczego ludzie pokochali ten śpiew – troparion Kasjany, tę historię w nim opowiedzianą, i dzisiaj częściej niż w dniach poprzednich przychodzą do świątyń, byle tylko móc usłyszeć i poczuć tę hymnologię dnia? Czy to wynika jedynie z pięknego śpiewu? Nie, oczywiście, że nie. Ale w takim razie, o co w tym chodzi?
Czuję, że tym, co we wskazanym troparionie wstrząsa ludźmi, to opowiadana historia oraz najgłębszy sens, który przekazuje ona ludzkiej duszy.
Pewien głęboko grzeszny człowiek, kobieta cudzołożnica, odrzucona, nieprzydatna dla swojej społeczności psychicznie i duchowo, nie tylko ponownie odnajduje swoją zgubioną tożsamość, ale, i co najważniejsze, dowiaduje się o Bożej miłości, uzyskując przez to głębokie zaspokojenie swojej duszy.
Wieczorem ludzie utożsamią się z nią. Odczują tragedię własnego życia, zbudowanego bez Chrystusowej obecności. Poczują swoje błędy, swoje wady, ale przede wszystkim tę stratę, którą przyniosło im życie wsród obcych rzeczy, niezdolnych by zaspokoić głód i pragnienie ich duszy. Poczują, że w Cerkwi, we wzroku Chrystusa jest miejsce i czas na pokutę i zmianę. Na uświadomienie sobie konieczności tej zmiany i nowych możliwości na zbudowanie bogobojnego życia.
Tylko jeden rodzaj ludzi nie może odczuć pokory i pokuty kobiety cudzołożnicy, ale też i wielkiej, bezwarunkowej Bożej miłości. Niestety, od czasów Chrystusa do dzisiaj są to tzw. “religijni” ludzie. Nie zapominiajmy, że cudzołożnica odpokutowała, uczeń zaś popełnił zdradę. Wielką życiową prawdą okazuje się, że zazwyczaj ci, którzy znajdują się obok nas, nie tylko nas nie rozumieją, lecz także wiele razy zdradzają w okropny sposób.
Dlaczego jednak tym ludziom, w różnych czasach i epokach, ciężko jest pokutować?
Po pierwsze, ponieważ życie, które prowadzą, jakkolwiek pozornie wygląda na chrześcijańskie, w rzeczywistości ma zupełnie świeckie podstawy: władzę, moc, samousprawiedliwianie, egoizm, sobkostwo, narzucanie swojej woli itd., które to cechy po prostu odziewają, jak mówił wielki święty Jan Lestwiecznik, w szaty religijne. Po drugie, ponieważ w doświadczeniu cerkiewnym, celem życia duchowego nie jest uśmiercenie ani zahamowanie naszych pragnień albo pasji, lecz ich przemienienie. „Grzesznicy”, ludzie żyjący po świecku, ze świata, jak wiele razy ich nazywamy, aby siebie dowartościować – kochają, zakochują się, cierpią, popełniają błędy i cierpią porażki, ale wewnętrznie żyją – jak też ich pragnienia – i walczą. Po prostu skierowani są w złym kierunku, na złe zamiary i cele.
Ale kiedy dojrzeje czas, to i oni poczują impas własnych wyborów, wtedy ich pokuta uzyska moc i konkretny kierunek. Te same serce, które miało śmiałość i odwagę by grzeszyć, teraz ma pragnienie i motywację do pokuty.
Kiedy człowiek żyje, może upaść, ale może i wstać. Kiedy jednak jest martwy, ciągły upadek zdaje mu się snem i błogosławieństwem. Wtedy udaje „cnotliwego” w nieświadomym celu przykryć strach i odpowiedzialność za własne życie. Wtedy podporządkuje się zakonowi w taki sposób, by nigdy nie zasmakować łaski, która przychodzi do osoby, ceniącej sobie wolność, prawdę, szczerość, do osoby, która rozmawia, i do serca, które umie kochać.
Dlatego nie dziwcie się, kiedy wielcy grzesznicy przetwarzają się w wielkich świętych. Wynika to z faktu, że choć źle korzystali ze swojej wolności, pragnień i pasji, ale nie kryli się przed życiem, ani nie wierzyli we własną doskonałość, tym bardziej – nie zgubili swego serca, które Bóg włożył w ich piersi. Więc, do nich możemy zastosować słowa: „Jeśli masz serce, możesz się zbawić ”.
Z książki „Każdy koniec – pewny początek“
Ojciec Charlampos Papadopulos
Źródło: Храм „Св. цар Борис“
Tłumaczenie z greckiego: Konstantin Konstantinov
Tłumaczenie z bułgarskiego: Dimka Savova
Redakcja polska: Joanna Wyspiańska