W okresie, w którym Święto świąt – Pascha – już minęło, a my dalej żyjemy z pandemią i w izolacii, ale już oczekujemy na stopniowe usunięcie ograniczeń, zaczyna zwracać na siebie uwagę zupełnie inne niebezpieczeństwo. Ludzkość, przeszedłszy przez koszmar pandemii, nie zachowa pamięci o swojej słabości, nie wyciągnie wniosków, nie zauważy palca Boga. Po prostu, jak zwycięzca zamknie jedną okropną stronę swojej historii i wróci do starego i wygodnego życia. Chociaż artykuł bułgarskiego teologa i publicysty Georgija Todorowa, który publikujemy, został napisany jeszcze przed Paschą Chrystusową, jest szczególnie aktualny również teraz, gdyż inspiruje nas do przemyśleń o tym, czego możemy się nauczyć z lekcii historii pt. koronawirus.
Dimka Savova
Wirus grzechu i lekarstwo Cerkwi
Odszedł szatan sprzed oblicza Pańskiego i obsypał Hioba trądem złośliwym, od palca stopy aż do wierzchu głowy. [Hiob] wziął więc skorupę, by się nią drapać siedząc na gnoju. Rzekła mu żona: «Jeszcze trwasz mocno w swej prawości? Złorzecz Bogu i umieraj!». Hiob jej odpowiedział: «Mówisz jak kobieta szalona. Dobro przyjęliśmy z ręki Boga. Czemu zła przyjąć nie możemy?» W tym wszystkim Hiob nie zgrzeszył swymi ustami.
(Hi 2:7-10)
We wszystkim szukajcie wielkiego sensu. Wszystkie zdarzenia, do których dochodzi koło nas i z nami, mają swój sens.
Św. Nektariusz Optiński
Na ile głębiej szukamy – na tyle pewniej znajdujemy sens każdego zdarzenia, na tyle więcej zbliżamy się do Boga. Ponieważ Bóg jest najgłębszym sensem wszystkiego. I jeśli w poszukiwaniu sensu nie odnaleźliśmy Boga, to znaczy, że nie odnaleźliśmy sensu.
Bóg jest sensem wszystkiego – z jednej strony, ponieważ On jest Twórcą wszystkiego widzialnego i niewidzialnego, i wszystko było stworzone dobrze, a każde dobro jest od Boga. Z drugiej strony, każde zło wynika z grzechu, a grzech – to to, co nas oddziela od Boga, a tym jest niespełnianie Jego woli – miłości.
Jaki jest głęboki sens obecnej klęski światowej – wszechzakażenia koronawirusem? Czy ono jest karą za nasze grzechy? Czy jest przypomnieniem? Czy jest próbą? Czyż nie do bojowania podobny byt człowieka? Czy nie pędzi on dni jak najemnik? (Hi 7:1)
Królewska droga ku Bogu zawsze idzie miedzy dwiema otchłaniami – z lewej i z prawej. W tym przypadku, otchłań sekularyzmu i letniości wymaga od nas zamknąć świątynie i przestać odprawiać nabożeństwa, póki nie skończy się zaraza – tj. tak jakby nie było Boga. Druga otchłań – nadmiernej gorliwości, powołuje nas lekceważyć instrukcje lekarzy i odprawiać nabożeństwa z przekonaniem, że Bóg niechybnie zachowa Swoich (nas!) – tj. jak by nie było zarazy.
Jak nam, prawosławnym chrześcijanom, przemyśleć to, co się obecnie dzieje?
Koronawirus, jak każdа klęska ciała, jest widzialnym obrazem niewidzialnej klęski duchowej. Wszyscy ludzie są śmiertelnikami i sensowne pytanie nie jest, czy umrzemy, kiedy umrzemy lub na co umrzemy, lecz dokąd pójdziemy potem – do życia wiecznego lub do wiecznej śmierci. Różnicą między rajem i piekłem jest pierwotny śmiercionośny wirus – grzech.
Lekarstwo na ten wirus jest znane – prawdziwa wiara i prawdziwa pokuta. Prawdziwa wiara nauczana jest osobiście przez Boga Syna w Jego życiu na ziemi i zachowana przez Ducha Świętego od Pięćdziesiątnicy w Cerkwi Prawosławnej. A prawosławna pokuta jest prawosławnym cerkiewnym sakramentem. Kwarantanna przeciwko tej zarazy jest myślenie o Bogu. Odkażanie trzeba robić postem i modlitwą. Lecznicą z tego wirusa jest Cerkiew.
Wrogami naszego życia wiecznego są ci, którzy apelują, aby zamknąć świątynie i przestać odprawiać nabożeństwa z powodu wirusa. Jeżeli nie zamykamy szpitali, aptek, sklepów spożywczych i stacji benzynowych – a zamkniemy cerkwie i przestaniemy służyć nabożeństwa, to znaczy – pusta jest nasza wiara. Znaczy, że troska o śmiertelne nasze ciała uchyliła troskę o nieśmiertelną naszą duszę. Znaczy, że wierzymy i ufamy głównie sobie (człowiekowi). Znaczy, że możemy żyć i bez Cerkwi, więc, bez Boga.
A Bóg nam mówi: beze Mnie nic nie możecie uczynić. (J. 15:5)
Druga skrajność – to kusić Boga, żeby czynił cuda dla nas, „godnych“. Żebyśmy nie postępowali zgodnie z instrukcjami lekarzy, a twierdzili (w swoim imieniu), że świątynia nas chroni od wirusa lub że nabożeństwo nas chroni od zarazy. Albo że my, ludzie cerkiewni, nie możemy się zarazić i nie możemy zarazić swoich bliźnich. Ale święci ojcowie nas nigdy tego nie uczyli.
Budynek świątyni jest duży, wielki, ale sam w sobie on nas nie chroni od zarazy ciała. Jeśli by on nas chronił, święci ojcowie to głośno oznajmili by publicznie. I my wszyscy byśmy to wiedzieli. I wtedy byśmy wybudowali ogromne przeciwzakaźne świątynie z ciągłym nabożeństwem, w których w przypadku zarazy wszyscy byśmy się stłoczyli – i tak byśmy wszyscy pozostali cerkiewnymi ludźmi (niecerkiewni by powymierali). I wszystkie zarazy znikłyby. Ale zarazy nigdy nie znikały – nawet w czasie największej budowy świątyń. W czasie Justyniana Wielkiego nadeszła taka wszechzaraza dżumy, że zginęło, jak mówią przekazy, koło 40% ludności prawosławnego Konstantynopola i jedna czwarta ludności królestwa prawosławnego – z niezliczonymi konsekwencjami historycznymi. Sam wierny cesarz zachorował na dżumę i ledwie ocalał…
Chrystus leczył w cudowny sposób choroby i wskrzeszał umarłych, ale nie odwołał chorób ani śmierci na ziemi – nawet dla świętych. Bez chorób i bez śmierci będzie tylko życie wieczne w Królestwie.
Nasza wiara jest gorliwa. Ale jest także gorliwość, która nie jest według rozumu. Ponieważ wiara jest od Boga, ale od Boga jest i rozum, przez Niego dani są nam i lekarze. Bo powiedziano:Daj miejsca lekarzowi, ponieważ i jego Bóg stworzył, i niech się on od ciebie nie oddala, ponieważ niezbędnym jest. (Syr. 38:12)
Kiedy faryzeusze kusili Chrystusa, On powiedział: Oddajcie więc Cezarowi to, co należy do Cezara, a Bogu to, co należy do Boga. (Mk 12:17) A potem nas pouczał poprzez Apostoła: Oddajcie każdemu to, co mu się należy: komu podatek – podatek, komu cło – cło, komu uległość – uległość, komu cześć – cześć. (Rzym. 13:7) Tak musimy oddać to, co należy i władze zdrowotnej – tj. przestrzegać ich rozporządzenia (jeśli nas nie zmuszają odstępować od wiary). I oddawać to, co należy Bogu – tj. przestrzegać Jego rozporządzenia. Nawet, w obecnych dniach próby jesteśmy powołani wzmocnić wiarę, wzmocnić modlitwę, wzmocnić pokutę. Duchowni muszą służyć w świątyniach, przy czym – z silniejszą gorliwością. A my, parafianie, musimy uczestniczyć tylko kiedy nie zagrażamy naszym bliźnim, tj. przestrzegając rozsądne zdrowotne wymogi – żebyśmy mogli z czystym sumieniem dokończyć nasz wyczyn postu i zbawczej pokuty, przystępując godnie do komunii z Sakramentami Chrystusa.
Możemy uczyć się od lekarzy o wirusach ciała – jak walczyć z wirusem duchowym,: jak unikać ognisk zarazy, badać historię padnemii, znaleźć zerowego pacjenta (Adama), szukać wszędzie lekarstwa i Lekarza, który nam powiedział: Nie potrzebują lekarza zdrowi, lecz ci, którzy się źle mają. Nie przyszedłem powołać sprawiedliwych, ale grzeszników. (Mk. 2:17)
Możemy też w obecnych czasach próby i opamiętania się apelować do społeczeństwa mocniej niż zawsze: usłuchać kazanie cerkiewne o wirusie duchowym i o leczeniu duchowym – by ono zrozumiało wielki sens zdarzeń, które rozgrywają się koło nas.
Dobrze, że nie zamykają tego, co niezbędne: lecznic, aptek, sklepów spożywczych, banków. Ale Cerkiew to lecznica niezbędna, i apteka, i żywicielka, i bank – dla duszy. Tutaj my leczymy duszę, tutaj żywimy duszę, tutaj jest nasz skarb duchowy. Dla wiernych Cerkiew nie raz zostawała zbawczą lecznicą i dla ciała…
Ciało stworzył Bóg i dla tego jest dobre, dobrze robimy, że dbamy o niego; ale ono jest śmiertelnie z powodu grzechu. Sensem ciała jest dusza, a sens duszy jest w Duchu, tj. w Bogu. Dla tego, uczmy się od tego, jak z drżeniem dbamy o zdrowie swojego ciała, i tysiąckrotnie więcej dbajmy o zdrowie duchowe. Każdego dnia obserwujemy z ciężkim sercem, jak panoszy się pandemia grzechu w dzisiejszym oślepłym świecie. Jak wiele „gwiazd” polityki, biznesu i rozrywki pozostają nosicielami wirusa grzechu i powodują jego rozpowszechnienie. Jak coraz bardziej media robią się ogniskami i nosicielami pandemii. Jak coraz bardziej szkoły robią się ogniskiem śmiertelnej choroby. Jak miliardy ludzi każdego dnia i w każdej chwili zarażają się wirusem grzechu-śmierci, który jest co raz więcej akceptowany jako normalność i którego nauczają (jakby wstrzykują) dzieci. Jak wyleczonych robi się coraz mniej i krzywa pandemii staje się coraz bardziej podobną do przepaści…
Bóg jest naszym uzdrowicielem ze śmierci, ponieważ On Sam jest Życiem. Dla tego też bez Niego fałszywe będą wszystkie leki i bezużyteczni wszyscy lekarze. Bez Niego wszystko, co powiedziano przez nas, pozbawi się sensu i do nas będą stosować się słowa Pisma Świętego (Hi. 13:4-5):
Bo wy zmyślacie oszustwa,
lekarze nic niewarci.
Gdybyście chcieli zamilknąć,
byłby to znak roztropności.
Georgi Todorov
Tłumaczenie z bułgarskiego – Dimka Savova
Redakcja – Siostra Agata (Jarzmik)