W tym tygodniu znowu jesteśmy na cmentarzu i znowu z ojcem Wladimirem Dojczewem. Tylko tym razem „podsłuchujemy” nie jego myśli, lecz rozmowy z pewnym jego przyjacielem – cmentarnym psem Uszakisem (otrzymał swoje imię z powodu wielkich uszu). A przyjaciół mamy dlatego – aby nam mówili prawdę.
Tym razem mój przyjaciel – stary arystokrata cmentarny Uszakis – przywitał mnie dziwnie. Podbiegł do mnie i zaczął obwąchiwać moją torbę. Jednocześnie mamrotał pod nosem:
– No?! Co tutaj masz? Ale co? Daj popatrzeć!
Odsunąłem się nerwowo:
– Zostaw mnie! – krzyknąłem mu. – Nie jestem w nastroju na twoje żarty. Jestem smutny i zmartwiony!
Ku mojemu zdziwieniu to nie wywarło na niego żadnego wrażenia. Wręcz przeciwnie, jeszcze agresywniej zaczął skakać wokół mnie, chcąc obwąchać lepiej moją torbę. Nigdy przedtem tego nie robił. I znowu zaintonował:
– Ale powiedz mi! Co masz w niej? Proszę Cię, chcę wiedzieć! Chyba jest coś ciekawego! Daj zobaczyć!
Zdenerwowałem się i krzyknąłem na niego:
– Nie ma jedzenia! Odejdź! Powiedziałem ci, nie jest mi do śmiechu i mam dość twoich psich głupot!
Od razu się odsunął, usiadł i zaczął smutnie na mnie patrzeć ! Pożałowałem, że tak mu powiedziałem:
– Wybacz mi, mam kłopoty! Ale nie powinienem krzyczeć na ciebie! – powiedziałem.
– Nic się nie stało! – odpowiedział uspokajającym tonem. – No to powiedz mi najpierw co ci dolega!
Z kim się podzielić, jeśli nie z nim?
– Słuchaj … Sytuacja za ogrodzeniem jest bardzo dramatyczna! Jest dużo chorych! Dużo śmierci! A oprócz tego, prawie wśród wszystkich ludzi panuje chaos, zaciekłość, zamieszanie, amnezja w stosunku do wszelkich wartości … I strach … Strach o życie, o chleb, przed jutrem…
– Rozumiem!
Pochylił głowę i pomiłczał (jak wiecie, on to robi zanim powie coś ważnego). Potem powiedział cicho:
– A czy teraz pozwolisz mi, abym cię i ja o coś zapytał? Ale obiecaj, że nie będziesz się gniewał!
Zaśmiałem się:
– Dobrze! Obiecuję!
– Powiedz mi co masz w torbie! Proszę cię, prosze cię!
Patrzył na mnie ogromnymi błagalnymi oczami. Pomyślałem sobie, że za dużo od niego oczekiwałem. A on jest po prostu zwyczajnym psem, nie różni się zbytnio od innych. Oto ja dzielę się z nim takimi tragicznymi sprawami. I zamiast współczucia napotykam pustą ciekawość dotyczącą drobiazgów. Ale nie zdradziłem się. Mimo wszystko jest moim przyjacielem. Dlatego westchnąłem spokojnie:
– Ale co może być w torbie księdza… Stuła, Brewiarz, Modlitewnik, kilka kanonów i akatystów.
Ku mojemu zdziwieniu jego zainteresowanie nie zmniejszyło się!
– Modlitewnik? Jaki Modlitewnik? Z tych, w których są wieczorne modlitwy, które ludzie ciągle odkładają, kiedy oglądają telewizję, i w końcu je czytają w pośpiechu, drzemiąc? Oraz poranne, które się czasami czyta po drodze do pracy, a czasami się nie czyta?
Patrzcie na niego?! Wszechwiedzący!
– Tak, taki Modlitewnik! Po co pytasz?
Nie zwrócił na moje pytanie uwagi, lecz nadal pytał:
– A co jeszcze jest w nim?
– Cóż … Są różne modlitwy … Na przykład, za Ojczyznę, za zdrowie, w czasie smutnych okoliczności …
– Jasne! A czy w Brewiarzu są takie modlitwy?
– Oczywiście, że są! Tam jest nawet reguła na Poświęcenia oleju. Ale co się z tobą dzisiaj dzieje?
– A akatysty i kanony? Czy je także można czytać w takim celu? Aby Bóg pomógł w czasach prób?
– Można, jak nie! Ale o co ci chodzi?!
Znowu mnie zaczął denerwować. Nie rozumiałem do czego zamierza … Ale nagle jego zaciekawiony wyraz twarzy znikł i zaczął patrzeć na mnie z pełną koncentracją.
– Ostatnie pytanie! Ale proszę odpowiedz mi szczerze! Czy wierzysz, że czytanie tych modlitw i reguł działa?
– Wierzę! Co to za pytanie?
– Nie spiesz się tak! Czy wierzysz, że modlitwa może sprawić nawet to, czego lekarze nie mogą? I to, czego wszyscy mężowie stanu i mądrale razem wzięci nie mogą? Czy wierzysz, że wszystkie nieszczęścia i cierpienia, że cała światowa korupcja mogą zniknąć dzięki niej?
Hmm … Ależ poukładał rzeczy …
– Wierzę, ale …
Pokręcił głową:
– Dlaczego się więc tak mało modlisz? Zaczęliśmy rozmowę od tego, jaka jest u was ciężka sytuacja. Wszędzie niesiesz zbawienie, ale ono zostaje w twojej torbie. A wyciąga się je tylko służbowo. Albo kiedy ty sam masz problemy …
– Nie rozumiesz, ja wierzę, ale nie jestem sprawiedliwy. Nie wątpię w siłę modlitwy, lecz w swoją godność, czy potrafię wyprosić dobro dla swego ludu …
– Skoro nie jest się świętym, to znaczy, że nie ma sensu modlić się? Czy tak? Nie myślisz prawidłowo! Właśnie z powodu tego, że jesteś grzesznikiem, musisz się modlić! Prosić o wybaczenie! Błagać Boga i zwracać się jak do jedynej nadziei. Z bólem błagać za ginących braci. Czyż On nie usłyszy – On, Który powiedział, ze przyszedł szukać i zbawić to, co zginęło? Który dał pociechę, że co niemożliwe dla ludzi jest możliwe dla Boga! Czyż Przenajświętsza Bogarodzica, Orędowniczka świata nie zmiluje się i nie stanie się twoją Współmodlitewnicą? Powiedz?!
Opóźniałem się z odpowiedzią przez chwilę. Dlatego kontynuował:
– Nie złość się na mnie za moją szczerość, ale zanim zaczyna się leczyć, trzeba najpierw postawić właściwą diagnozę. Nie wierzycie wystarczająco w siłę modlitwy, ponieważ staliście się za bardzo myślącymi po cielesnemu. Polegacie za dużo na świeckiej logice i bardzo niewiele na duchowej. Jeśli pozostało wam troszkę wiary, zatrzymuje ją lenistwo. Jeśli modlilibyście się tyle, ile pracują tragarze, by zarobić na życie, dużo rzeczy wyglądałoby teraz inaczej. A jeśli nawet częściowo pokonacie lenistwo, modlicie się apatycznie, bez szacunku i cierpliwości, jak gdyby Bóg był duchem z lampy Aladyna i miał obowiązek natychmiast wam usłużyć. Jeśli wam mimo wszystko pozostało troszkę wytrwałości, zaczynacie się modlić szybko i mechanicznie. Ponieważ was nie boli! Tj., gdy zaczynają was boleć nogi, ręce, kark – wtedy użalacie się nad sobą: “Oj, jaki jestem biedny! Stoję tutaj już pół godziny, zdrętwieję!” Ale za innych nie odczuwacie bólu. Drodzy są wam, ale wy jesteście sobie milsi! Ale jeśli to wszystko jednak wypełniacie, w końcu rośnie w was pycha! Po jednym akatiście i jednym kanonie juz jesteście namiestnikami przed Bogiem za cały świat! Ponieważ nie ma w was pokuty! Wiecie, że jesteście grzeszni, ale gdzieś (nie za bardzo głęboko) podobacie się sobie. I grzechy wasze wam się podobają, ponieważ zdają wam się szczególnymi …
Po tej analizie stałem jak porażony. Jaka diagnoza! Myślałem, że to już koniec, ale nie był …
– Nie macie nawet elementarnego szacunku dla drugiego, jeśli nie robi tego, czego od niego oczekujecie. Podszedłem do torby, a ty natychmiast zakrzyczałeś. Czego oczekujesz, że wydarzy sie w waszym świecie oprócz tego, o czym mi już opowiedziałeś? No, powiedz mi jeszcze raz – co masz w torbie?
– Stułę, Brewiarz i Modlitewnik! – odpowiedziałem cicho.
– I stułę? Czy wierzysz, że moc, którą ona ma, jest większa niż moc władców tego świata? Potwierdź mi, że jest czymś mocniejszym niż samochody, pieniądze i uroczyste ceremonie!
Jego pytanie brzmiało bezkompromisowo!
– Wierzę! Chcę wierzyć! Niech Pan Bóg pomoże mojemu niedowiarstwu!
– Chcesz? Jak mocno chcesz? Jutro przyjdzie codzienność, złapa cię i temu „chcę” nawet nie pomyślisz powiedzieć „na razie”. Czy będzie tak?
Czułem się bardzo przygnębiony. Dlatego powiedzialem:
– Uszakis, muszę już iść!
Pożegnalismy się grzecznie. Poczekał, dopóki się troszkę oddaliłem idąc wzdłuż alei, bym sobie pomyślał, że już skończył i krzyknął za mną:
– Przed chwiłę byłeś gotowy powiedzieć mi “Won!”, czyż nie?! Co oznacza to słowo?
– Ale nie … Ja … Co ty? … Nie powiedziałem by ci … Oznacza: zostaw mnie, idź stąd, odejdź, nie chce mi się zajmować tobą, nie chcę cię obok siebie … Coś takiego …
Machnąłem ręką i pospieszyłem, czując się winnym. Stary arystokrata cmentarny zaczekał, aż zrobiłem jeszcze kilka kroków, i znowu mnie zatrzymał:
– Być księdzem, być świeckim, twierdzić, że jesteś wiernym, mieć Modlitewnik i nie korzystać z niego nieustannie… To jakby mówić „won!” … swoim … Kiedy są w potrzebie …
Ojciec Władimir Dojczew
22 października 2021 roku
Żródło: Аутсайдери
Tłumaczenie z bułgarskiego na polski: Dimka Savova
Redakcja polska: Joanna Wyspiańska