Czarnogóra to jeden z najmniejszych krajów w Europie, ale i najpiękniejszych, wręcz o mistycznej urodzie. W kraju liczącym niespełna 700 tys. mieszkańców znajduje się 60 prawosławnych monasterów. Dwa lata temu w stolicy kraju Podgoricy wyświęcono nową piękną cerkiew, czarnogórski sobór Zmartwychwstania Pańskiego, drugą co do wielkości na Bałkanach. Poniżej prezentujemy galerię fotografii, ukazującą unikalne piękno tej nowej prawosławnej świątyni. Ponadto dołączamy fragmenty artykułu o Podgoricy autorstwa Anny Radziukiewicz, który ukazał się na łamach Przeglądu Prawosławnego w grudniu 2010 roku, czyli jeszcze w trakcie budowy świątyni Zmartwychwstania Pańskiego.
Znaki czasu w Czarnogórze
Czarnogóra to mały kraj, jeden z najmniejszych w świecie, który za sprawą polityki wielkich mocarstw, został w 2006 roku (oficjalnie w demokratycznym referendum) oderwany od większego organizmu, czyli Serbii. Podgorica, też mała – mieszka w niej 165 tysięcy ludzi – jest stolicą kraju.
– Jako jedyna stolica w Europie nie mieliśmy katedry – mówi o. Predrag Śćepanović, duchowny katedralnej cerkwi Zmartwychwstania Pańskiego w Podgoricy. – W czasach, gdy śmierć była na Bałkanach wszechwładną Panią, gdy odniesienie do wiecznego życia stało się naszą codziennością, postanowiliśmy zacząć budowę katedralnego soboru.
Sobór w Podgoricy jest drugi co do wielkości na Bałkanach, po soborze św. Sawy w Belgradzie. Jest jeszcze wznoszona cerkiew w nadadriatyckim Barze w Czarnogórze, trzecia co do wielkości na Bałkanach.
Sobór leży przy ulicy Waszyngtona, w centrum miasta, w sąsiedztwie akademickiego miasteczka, “szklanych” biurowców, handlowych pasaży. Chodząc ulicami Podgoricy, można odnieść wrażenie, że jest to młode miasto, pospiesznie budujące stołeczność. Ale tak nie jest. Od tysiącleci ściągała osadników rozległa równina, na której leży Podgorica, rozpostarta u podnóża wysokich Gór Dynarskich, nad dwiema dużymi rzekami – Rybnica i Moracza, niosącymi czyste, górskie wody, o śródziemnomorskim klimacie, przebijającym się tu przez góry dolinami rzek i wspaniałym, największym w południowej Europie, Jeziorem Skadarskim, w czasie przybrania wód osiągającym powierzchnię 550 tyś. km2.
Swą cywilizację budowali więc tu już starożytni Rzymianie. Urodził się tu w 1114 roku Stefan Nemanija, dając początek dynastii, rządzącej Serbią przez trzysta lat. Miasto zmieniało nazwy. Od 1330 roku znane jest jako Podgorica. Poprzednią nazwę, Rybnica, zostawiło już tylko rzece. Po drugiej wojnie nazwano je Titograd. Miało sławić Josifa Broz Tito, przywódcę Jugosławii.
Naloty bombowe podczas drugiej wojny niemal zrównały miasto z ziemią. Wytyczono więc nowe, rozległe, ale w ludzkiej skali, ulice i place ze wspaniałymi, wiecznie zielonymi drzewami i krzewami.
Ulice Podgoricy toną w zieleni. Sprzyja jej klimat. Czarnogóra ściąga najwięcej opadów na Bałkanach, ma wiele wód podziemnych.
Po wojnie Podgoricę zaczęto więc budować niemal od podstaw. Dobrze, że ocalała w tym mieście kamienna cerkiew św. Jerzego z jedenastego wieku, świadek odległej historii.
Miasto zaczyna obrastać nowymi znakami. Na Moraczi zbudowano most, nowoczesny, przyjmujący rolę symbolu miasta, obok kładkę dla pieszych i rowerzystów. Kładkę ufundowała Moskwa, stawiając przy wejściu na nią pomnik Władimira Wysockiego, z cytatem z jego pieśni: Mnie odnogo rożdżienija mało — rosti by mnie iż dwóch korniej… Żal, Czernogorija nie stalą wtoroj rodinoj mojej! Nad kładką napis: Moskwa-Podgorica, miasta braterskie. W Podgoricy stoi też i pomnik Puszkina z Natalią – Natalia na ławce, poeta obok.
I drugi znak. Na wzgórzu, z rozległym widokiem na piękny brzeg Moraczi, zbudowano po zwycięstwie nad Turkami 1879 roku, pałac królowi Czarnogóry Mikołajowi, przy którym doszło do owej wiktorii, przy zasadniczym wsparciu armii rosyjskiej. Wokół urządzono ogród.
Ład królewskiego wzgórza jest teraz rozcinany niczym tępym, szarpiącym nożem. U podnóża pałacu, w najbardziej historycznym miejscu stolicy, na widokowej osi na szmaragdowe wody Moraczi, płynącej w wykutym w skale korycie, pracują koparki i betoniarki. Z ziemi wyrastają fundamenty dużego gmachu. Rośnie ambasada USA.
– To znak braku jakiegokolwiek szacunku do naszego porządku urbanistycznego, dziedzictwa kulturowego i historii – mówi profesor architektury Dymitr Mladenović, Serb. Nie ma znaczenia, gdzie na Bałkanach wzniosą Amerykanie swój gmach. Obrali Czarnogórę, Podgoricę. Stąd będą mogli kontrolować sytuację na całych Bałkanach. W Kosowie i Metochii, która sąsiaduje z Czarnogórą, mają swoją bazę wojskową.
Ale Czarnogórcy i swoje znaki stawiają. Przed uniwersyteckim campusem monument. Przedstawia św. Piotra Cetyńskiego, wybitną osobowość, związaną z poprzednią stolicą Czarnogóry, Cetynią, który jak chyba nikt inny spoił duchową i państwową historię kraju.
Odszedł w 1830 roku, po wojnach napoleońskich, pokoju wiedeńskim, kiedy Europa syciła się złotym wiekiem pokoju, stabilizacji, przemysłowej rewolucji. Europa, ale nie Czarnogóra.
Takim znakiem jest i katedralna cerkiew. Drugiego listopada, wieczorem, cały rozległy cerkiewny plac wypełniają setki samochodów. Jest odświętnie i elegancko. Czarnogórcy przybywają na spotkanie – odbywa się ono w dolnej cerkwi soboru, już wykończonej – ze swoim metropolitą Amfilohijem. Jest świat nauki, kultury i polityki, opozycyjnej. Jest wielu duchownych i mnichów. Od czasu rozpoczęcia budowy cerkwi odbywa się pierwsze w takiej skali spotkanie metropolity ze sponsorami. Do zebranych przemawia metropolita, ihumen Chilandaru, o. Predrag Śćepanović. Chór śpiewa cerkiewne i patriotyczne pieśni.
Na dalszą budowę bardzo brakuje pieniędzy. Wiem o tym choćby od ikonopisca z Mińska, Wiktora Downara, który wiele cerkwi i na Białostocczyźnie rozpisywał. Metropolita Amfilohij chce, żeby Downar, ze swoją grupą, robił polichromię w podgorickim soborze. Dla mistrza z Mińska to bardzo prestiżowe zadanie, teraz niewykonalne z powodu braku środków.
Cerkiew z zewnątrz przypomina potężną rzeźbę. Wyrastając z dużych, jakby wyjętych prosto z natury, białych bloków skalnych, przechodzi w coraz misterniejsze formy i delikatniejszy rysunek płaskorzeźby, pokrywający cerkiew z każdej strony. Rzeźbiarze, rodzina ze wschodniej Serbii, dodają świątyni swoimi dłutami lekkości i piękna. Pracują od trzech lat, biorąc za dzieło minimalne stawki, traktując tę pracę jak służbę na rzecz Cerkwi.
Cerkiew wieńczy siedem krzyży, a siedemnaście dzwonów zwołuje na służby, w tym największy na Bałkanach, o wadze jedenastu ton.
Autorem projektu cerkwi jest Ivan Popowić, przedwcześnie zmarły architekt. Po nim dzieło projektowania prowadzi jego brat Svetislav Popowić, profesor architektury. […]
Źródło:
Znaki czasu w Czarnogórze, Anna Radziukiewicz, Przegląd Prawosławny, Nr 12 (206) grudzień 2010