Nikt z nas nie wie, w jakiej sytuacji w swoim życiu będzie zmuszony do obrony swojej wiary. Może, na przykład, będzie musiał odpowiadać na pytania ludzi spoza Prawosławia. W tym tygodniu proponujemy wam odpowiedź na jedno z takich często zadawanych pytań, a odpowiedzi udziela nam pani Zlatyna Karavylczeva, bułgarski teolog.
Cerkiew jest szczególnym miejscem do szczególnego spotkania człowieka z Bogiem, ale co odpowiedzieć ludziom, którzy mówią: „Nie potrzebuję częstego chodzenia do cerkwi albo w ogóle nie potrzebuję chodzenia do cerkwi”, modlą się oni i czytają Ewangelię w domu, raz w roku podchodzą do Komunii, czynią dobro i wydaje się im, że kochają Boga? Czy rzeczywiście nie potrzebują do zbawienia Cerkwi, albo czy, może, mają swoją cerkiew w rodzinie, bo rodzina też może być cerkwią?
Jesteśmy członkami Cerkwi nie z tego powodu, że zbieramy się w świątyni, lecz z tego powodu, że Cerkiew jest Tajemnicą, w której uczestniczymy razem z Chrystusem. Komunikujemy się z Nim poprzez łaskę, poprzez którą także stajemy się wspólnotą z tymi, którzy w Niego uwierzyli. Stajemy się „cerkwią Chrystusa” – powołanymi poprzez Niego do mistycznej jedności. W tym sensie Cerkiew może istnieć też bez świątynnych budynków.
Każdy budynek i miejsce, w którym dokonuje się św. Eucharystia, uświęca się poprzez obecność Boga i staje się on „świątynią”. Szczególna cerkiewna architektura świątynnych budynków jest czymś wtórnym i nie ona określa budynek jako świątynię. Pierwsze świątynie wywodziły się ze świeckiej architektury – były to bazyliki, wcześniej stanowiące budynki publiczne. Nasza przynależność do Cerkwi objawia się w dwóch nurtach naszego życia duchowego, w dwóch procesach duchowych, które mają jeden cel, ale są różne: 1. Budowanie związku osobistego z Chrystusem; 2. Nasze uczestnictwo w tajemnicy Eucharystii. Wynikiem, owocem tych dwóch działalności duchowych jest proces Pokutowania, odnawiania naszego „ja”, które ma charakter mistyczny. A mistyczny charakter ma to działanie w człowieku, w którym uczestniczy Duch Święty.
Osobisty związek z Chrystusem jest sensem naszego cerkiewnego życia. On jest tym, co nas zmienia. Pozwolić Chrystusowi, aby „żył w nas”, według słów ap. Pawła (Gal. 2:20) – to nie metafora, lecz realny, mistyczny związek z Bogiem, w którym nie tracimy swojej osobowości na rzecz Boga i Człowieka, lecz ujawniamy swój prawdziwy potencjał – taki, jakim nas obdarował Bóg jako nasz Twórca. Ten związek z Chrystusem budujemy ciągle, nie tylko „w świątyni”, jak zwykle myślimy. Budujemy siebie jako chrześcijanie w swojej codzienności, w swoich zwykłych „świeckich działalnościach”. W nich wszystkich Chrystus jest obecny. Nasze wybory są dla Niego ważne. Ważne jest czy słyszymy swoje sumienie, lub odwrotnie, gnębimy je ulegając interesownym pobudkom. Dlatego nasz związek z Chrystusem kształtuje się znacznie częściej „poza świątynią” – tam gdzie spędzamy czas w znaczącej części naszego życia. Dlaczego więc w takim razie, jest dla nas ważna modlitwa w świątyni?
Jest naturalne, że chodzimy do świątyni, będąc członkami Cerkwi, ponieważ chrześcijanin potrzebuje 1) uczestnictwa we wspólnej modlitwie; 2) uczestnictwa w Eucharystii.
Pierwsza potrzeba nie jest rozumiana sama przez się. Z powodu kryzysu parafialnej wspólnoty oraz w ogóle kryzysu wspólnoty, bardzo często ludzie nie czują wewnętrznej potrzeby wspólnej modlitwy. Potrzebują modlitwy „cerkiewnego dostojnika” (za jakiego uważają kapłana), ale nie modlą się z innymi. Ci jednak, którzy mieli duchowe szczęście by przeżyć wspólną modlitwę z innymi chrześcijanami, modlącymi się Bogu szczerze i z serca, widzą różnicę takiej modlitwy od modlitwy niezależnej. Nie będą ich porównywać, w sensie „co jest lepiej, a co najlepiej”, ale docenią absolutną wartość cerkiewnej modlitwy, wygłaszanej na czele z kapłanem około świętego Tronu. Poczują, że wtedy Bóg objawia się duszy człowieka w sposób inny, niż kiedy człowiek modli się sam. Potrzebujemy obu rodzajów modlitwy. Ale to jest zmianą świadomości, która następuje stopniowo, z czasem.
Druga potrzeba – to uczestnictwo w Eucharystii – w największym darze Boga dla człowieka. Przyjmować Eucharystię nakazał nam Chrystus: „To czyńcie na moją pamiątkę!…“, „ Kto spożywa moje Ciało i pije moją Krew, ma życie wieczne …“. Nie jest rozsądnie odrzucać dar, za który Bóg zapłacił taką wysoką cenę – Swoim uczestnictwem w naszych cierpieniach i śmierci. A my go odrzucamy, ponieważ go nie doceniamy, „nie zważamy na Ciało i Krew [Pańską]“. Częstotliwość podchodzenia do Komunii może być różna – co niedziela do kilku razy w roku. W orędziu Cerkwi możemy znaleźć przykłady praktyk wszelkiego rodzaju. To zależy od drogi życiowej chrześcijanina. Mamy przykład ascetów z bardzo rzadką Komunią – nawet zaledwie kilka razy w całym życiu, w pozostałym wszakże czasie swój związek osobisty z Chrystusem rozwijali poprzez modlitwę. Osiągnęli pokutę i przemienienie. Najbardziej znany przykład to Maria Egipcjanka, ona jednak nie jest jedyna. Ich rzadkie uczestnictwo w Eucharystii jednak nie jest wynikiem zlekceważenia możliwości podejścia do Komunii, lecz obiektywnych warunków ich sposobu życia. Mamy też przykład wczesnych świętych ojców, z kręgu wielkich kapadocyjczyków z IV wieku, którzy przyjęli chrzest w wieku dojrzałym, ale wychowywali się jako chrześcijanie, modlili się, pokutowali, rozwijali związek osobisty z Chrystusem, zanim weszli w życie tajemnic. W praktyce, żyli jako chrześcijanie, zanim się ochrzcili i zaczęli uczestniczyć w Eucharystii. Ich związek osobisty z Chrystusem przygotował glebę ich duszy poprzez pokutę, poprzez chrystianizację ich umysłu i woli. Tak więc, kiedy otrzymali w czasie Chrztu i Namaszczenia Ducha Świętego, ta dobra gleba wydała szybki i obfity owoc świętości. Ich przykład też wskazuje na to jak ważnym jest budować osobisty, modlitewny związek z Chrystusem.
Rodzinna cerkiew może nam zapewnić środowisko do osobistego wzrastania w Chrystusie, może dać możliwość ascezy i rozwoju związku osobistego z Chrystusem. Wielu ludzi, zwłaszcza za granicą, nie ma możliwości, by często uczestniczyć w nabożeństwie. Rodzinna cerkiew może zachęcić do regularnej modlitwy i pielęgnować potrzebę modlitwy. Bez modlitwy utrudniamy Chrystusowi, bycie naszym Nauczycielem. On nas będzie i tak uczył poprzez różne życiowe okoliczności, ale w modlitwie Duch Święty może wprost wpływać na naszą duszę.
Tak więc, nasza wiara nie jest „świątynnym chrześcijaństwem”, które odbywa się za ścianami świątyni. Sedno naszej wiary to Chrystus i nasze spotkanie z Nim. To spotkanie nie odbywa się w świątyni, lecz w sercu człowieka. Modlitwa w świątyni jednak – modlitwa razem z całą Cerkwią, oraz uczestnictwo w Eucharystii – ułatwia działanie Ducha Świętego w nas i pozwala nam łatwiej poznać Chrystusa.
Zlatyna Karavylczeva
Tłumaczenie z bułgarskiego: Dimka Savova
Redakcja polska: Joanna Wyspiańska