Jeżeli ktoś nam powie tak po prostu, bez konkretnego powodu, że jesteśmy niewdzięczni, prawdopodobnie oburzymy się i obrazimy. Ojciec Paweł Papadopulos daje nam jednak pewne specjalne lustro, które pomoże nam spojrzeć na siebie oczami Boga i zrozumieć, że chyba naprawdę jesteśmy niewdzięczni.
W cztery oczy z rakiem
Otrzymałeś diagnozę i nagle tracisz ziemię pod nogami. To ta chwila w twoim życiu, kiedy stawiasz czoła śmierci nie jako czemuś dalekiemu i obcemu, lecz jako zdarzeniu, które dotyka twego oddechu. Wtedy stoisz i patrzysz na swoje życie jak na jakiś mit. Myślisz wtedy, że rak jest po prostu farsą. Czy ja naprawdę choruję na raka?
Teraz nic nie jest ważne, a dotąd wszystko miało znaczenie. Teraz każda niegodziwość przestaje istnieć. Każda bzdura, na którą narzekając zatruwałeś swoje dni, już jest poza twoją codziennością. Już nie masz czasu na banalne rzeczy. Dni mijają, miesiące mijają. Wchodzisz do bitwy z bestią, która tak nieoczekiwanie przyszła do twojego życia. I tam, wewnątrz tej bitwy, tam, w twoim bólu, złamanym sercu, tam wschodzi światło. Tyle bólu, ale też tyle światła!
Bestia jednak jest straszna. To bestia, która chce przerwać twoją chęć życia, chce zburzyć wszystkie nadzieje, zabrać radość i pokój z twojego serca.
Każdy dzień, każda terapia, każde spojrzenie pełne litości, które otrzymujesz, każdy wschód słońca i zachód jest bitwą. I ty się męczysz. Cierpisz udręki. Twoja dusza cierpi udręczona.
Rak jest bezlitosny. Przychodzi tak okrutnie, ale równocześnie i tak łagodnie. Łagodnie jak pieszczota, której nawet nie czujesz i myślisz, że jest kłamstwem. Ale to nie pieszczota. I nie kłamstwo. Teraz wszystko się zmienia. Ty też się zmieniasz. Od ciebie zależy jak się zmienisz. Pewnym jest to, że nie pozostaniesz ten sam. To jedyna pewna rzecz.
Rozpłaczesz się. To też jest pewne. Ale te twoje łzy już nie będą, jak te które przelewałeś wcześniej. Te łzy będą inne. Będą pełne życia, które niespodziewanie zostało zagrożone. W tych twoich nowych łzach odnajdziesz siebie i swoje życie. W nich chyba po raz pierwszy zobaczysz próżność tego świata i kruchość życia. W tych twoich nowych łzach zobaczysz i być może docenisz dobro zdrowia i braku bólu.
Nie, ta refleksja nie ma na celu by zasmucić, lecz ma raczej zmusić nas wszystkich by skończyć z szemraniem – bo przecież mamy zdrowie, mamy tysiące dóbr!
Przestańmy na końcu żyć szemrząc i narzekając, z ponurością i kaprysami, spójrzmy uczciwie jak dużo w swoim życiu mamy błogosławieństw.
Czy musi przyjść rak, abyśmy docenili wszystko, co mamy? Czy musimy stracić wszystkie dobra, które mamy w życiu, abyśmy je docenili?
Zapytaj o to kogoś chorego na raka, porozmawiaj z nim i zobacz jak jest wdzięczny, że obudził się nie czując bólu, że mógł spać, nie budząc się z powodu wymiotów, że może zobaczyć słońce, że może wziąć głeboki wdech, że może zjeść chociaż troszeczkę, że może mówić i śmiać się, że może przyjść chociaż na chwilę do świątyni i podejść do Komunii, że możę chociaż na kilka minut wyjść na spacer, że może przytulić się i być przytulonym, nie czując bólu, że może marzyć o kolejnym lecie, jak możesz i ty …
Tak, rak jest straszny i bolesny. Nie ma potrzeby by wchodził do naszego życia, by dał nam siebie odczuć na tyle mocno, byśmy popatrzyli na rzeczy poprawnie, byśmy w końcu ustalili poprawne priorytety, żebyśmy docenili swoje zdrowie i czas.
Popatrz na życie chorego na raka. I wtedy zdecyduj czy będziesz dalej narzekać na swoje życie. Jak śmiesz, człowieku, narzekać, kiedy twoje życie nie mija w szpitalach i na łożku szpitalnym? Jak śmiesz, człowieku, narzekać, jak śmiesz być oburzonym na błogosławieństwa, które otrzymałeś w swoim życiu? Jak śmiesz, człowieku, szemrać niezadowolony z powodu mało znaczących zdarzeń i przeżywać rozczarowanie drobnymi niepowodzeniami, kiedy twój sąsiad albo znajomy w tej samej chwili jęczy z bólu, przechodzi chemioterapię, patrzy na siebie w lustrze i nie może się rozpoznać z powodu straconych kilogramów, wypadniętych włosów i młodości zgubionej w ciągu zaledwie kilku miesięcy?
Co odpowiemy Bogu, kiedy nas przywoła i doprowadzi do nas tych wszystkich ludzi, którzy chociaż wsród bólu, to nie narzekali, chociaż i z rakiem nie szemrali tak, jak my szemramy?
Ileż razy sam myślę tak o swoim życiu, w którym jest tyle dóbr, ale uważam je za pewnik, wpadam w niewdzięczność lub lekceważę wszystkie otrzymane błogosławieństwa. Jaką ja dam odpowiedź?
„Mój Boże, wybacz mi moją niewdzięczność!” — mówię raz za razem.
„Mój Boże, wybacz mi, że nie wysławiam Cię, że nie wykorzystuję czasu mego życia, tak jak Ty tego chcesz!”.
„Mój Boże, daj mi oświecenie, bym się obudził bez policzka choroby; oświeć mnie abym właściwie docenił życie i ludzi, nie znajdując się pod przymusem, że to stracę!”.
„Mój Boże, ześlij na mnie światło, abym wyraźnie zobaczył radości w moim życiu! Pomóż mi, abym nie pozostawał w źle, lecz bym pielęgnował w sobie dobre nastawienie, proste myśli i abym cieszył się tymi wszystkimi dobrami, które mam teraz w życiu!”.
„Mój Boże, otwórz moje serce na litość i wybaczenie, na miłość i pokorę, na wdzięczność i wychwalanie; otwórz moje serce na tę całą miłość, którą przyjmuję od ludzi wokół mnie i do której tak wiele razy nie przywiązywałem odpowiednej wagi!”.
„Mój Boże, wejdź do mojego życia, wejdź do naszego życia i zmień nas bez konieczności bólu … Nikt nie zasługuje na to, by żyć z bólem. Ty jednak, Nieskazitelny i Miłujący człowieka Boże, wiesz lepiej z nas wszystkich co dla nas dobre, i dlatego zróbmy dobry użytek z tego co dla nas dopuszczasz. Czymkolwiek by to było. Daj nam cierpliwość i siłę, abyśmy okazali się zwycięzcami! Oczyszczonymi od śmierci, którą niesie grzech. I abyśmy z czystym sumieniem przeżyli czas naszego życia, zanim wejdziemy razem z Tobą do wieczności!”.
Archimandryta Paweł Papadopulos
9 lipca 2021 r.
Żródło: bogonosci.bg
Tłumaczenie z greckiego na bułagrski: Konstantin Konstantinov
Tłumaczenie z bułgarskiego na polski: Dimka Savova
Redakcja polska: Joanna Wyspiańska