Wybaczenie

Justyn Popović

W minionym tygodniu, w cerkwi, prosiliśmy siebie nawzajem o wybaczenie i sami wybaczaliśmy. Być może, jednak to wybaczenie nie zawsze wychodziło prosto z serca, a nie uświadamiamy sobie jak mocne może ono być, kiedy jest szczere. O jego mocy opowie nam historia tego tygodnia, w której usłyszymy po raz pierwszy albo, być może, przypomnimy sobie o pewnym wielkim współczesnym serbskim świętym. 


Wybaczenie

Historia pouczająca

Żył pewien wspaniały starzec, kogo wszyscy nazywali „Nauczycielem”. Jego słowa były mądre, a modlitwa silna. Nie było łatwo dotrzeć do Nauczyciela. Żył w małym monasterze u podnóża wielkich gór. Drogi były złe, lasy – gęste, a kiedy strumienie wzbierały, było prawie niemożliwością, by dotrzeć do monasteru. Mimo to wielu przychodziło do Nauczyciela. I każdy otrzymywał właśnie to, czego potrzebował: jeden – naukę, drugi – pociechę, a trzeciego czasami Nauczyciel ganił i tak go naprowadzał na właściwą drogę. Nauczyciel, który był duchownym monasteru, pisał książki, ihumenia opiekowała się monasterem i pracowała z siostrami od rana do wieczora. Wszystko tutaj było jak w ulu, srogo przestrzegano ustalonego porządku. Każdy miał swoje posłuszeństwo. Jedna z mniszek, Paraskiewa, opiekowała się drobnym bydłem, które monaster posiadał. Doiła krowy, dbała o cielątka i wykonywała całą pracę w oborze.

Siostra Paraskiewa bała się psów. Pewien mały piesek, owczarek karakaczański, imieniem Tygrys, mały i śmieszny, mający dopiero trzy miesiące (co u psów równa się wiekowi dwu i półletniego dziecka), ponieważ czuł jej strach, ciągle biegał za nią i udawał ważnego. Paraskiewa o rannej zorzy szła do obór, Tygrys – za nią. Jeszcze nie wyprowadziła cielaków na pastwisko, a Tygrys już zdążył narobić szkód i przestraszyć cielątka na łące. Krótko mówiąc, zachowywał się jak wszystkie niegrzeczne maluchy w tym wieku. Upominała go, ale on nie zwracał na nią uwagi. Pewnego dnia Tygrys był w szczególnie figlarnym nastroju. Biegał wokół cieląt, ciągał je za ogony i robił jeszcze tysiące szkód, dopóki wszystkie cielaczki nie zaczęły rozpaczliwie muczeć, krowy się zdenerwowały, też zaczęły muczeć, każda chce chronić swoje cielątko, a Tygrys, oszalały ze szczęścia, gna prosto pod nogi Paraskiewy, przewraca ją i straszy. Biedna Paraskiewa nie wiedziała już co robić, upominała Tygrysa, ale on w ogóle nie zwracał uwagi na jej krzyki. Kiedy przewrócił pełne wiadro z mlekiem, siostra Paraskiewa straciła cierpliwość i patykiem mocno trzasnęła Tygrysa. Mały piesek nie mógł w ogóle zrozumieć dlaczego tak się stało – myślał, że to wszystko – to tylko jedna wielka zabawa. Nic nie pojmował pedagogiki, skamlał i płakał przez cały dzień.

Następnego dnia Paraskiewa przyniosła mu, jak zwykle pokarm, ale Tygrys tylko odwrócił głowę. Głodował, dopóki jakaś inna mniszka nie zaczęła przynosić mu jedzenia. Kiedy trochę dorósł, zaczął warczeć na Paraskiewę. Do następnej wiosny jeszcze bardziej podrósł i stał się prawdziwym owczarkiem, wielkim i silnym. Nie było nigdzie lepszego strażnika niż on. Nikt nieproszony – ani człowiek, ani wilk, ani niedźwiedź – nie odważał się zbliżyć do monasteru. Wobec mniszek i starca duchownego był łagodny jak baranek, tylko z Paraskiewą dalej walczył. Cały rok biedna nawet ani nie próbowała wejść do obory bez towarzystwa jakiejś z sióstr. Ciągle na nią szczekał i próbował zaatakować. Pewnego razu, kiedy mniszki pracowały w pobliżu budy Tygrysa, urwał się, podbiegł i ugryzł Paraskiewę.           

Biedna mniszka nie wiedziała już co robić i choć jej było nieprzyjemnie skarżyć na psa, poszła do duchownego i opowiedziała mu o wszystkim. Mądry Nauczyciel wysłuchał opowieści Paraskiewy. Głęboko się zamyślił, gładząc swoją długą, posiwiałą brodę, potem podniósł głowę i powiedział, by poszła do Tygrysa i poprosiła go o wybaczenie. Paraskiewa popatrzyła zdziwiona na Nauczyciela, ale on powtórzył, że musi zupełnie szczerze i od serca poprosić Tygrysa o wybaczenie. Chociaż była zdumiona, wypełniła bez żadnych zastrzeżeń to, co jej powiedział Starzec. Skupiła całą swoją śmiałość i poszła do budy Tygrysa. Kiedy Tygrys ją zobaczył, zaczął straszliwie szczekać, omal nie zerwał łańcucha, a potem zamilkł. Poczuł, że dzieje się coś innego, że jego największy nieprzyjaciel, jak to odbierała jego psia głowa, przychodzi do niego w jakiś inny sposób. Mniszka podeszła do Tygrysa, zrobiła głęboki pokłon i szczerze poprosiła go o przebaczenie. Siostry ze zdumieniem patrzyły jak Tygrys przestał szczekać i uważnie słuchał tego, co mu Paraskiewa mówiła. Widziały jak wszedł do swojej budy i przestał zwracać na nią uwagę. Od tego dnia nigdy się już nie zdarzyło, aby Tygrys zawarczał na mniszkę Paraskiewę.

To nie jest historia z dawnych czasów i dalekich krajów. Zdarzyła się około 30 lat temu w kraju Serbii, w monasterze Cielije. Mądrym Nauczycielem (może już zgadliście) był sam archimandryta Justyn Popović, którego wszyscy i wtedy i teraz, chociaż już dawno fizycznie nie jest między nami, nazywali i nazywają Abbą, co po grecku oznacza „nauczyciel”. 

Ludzie o szczególnie bogobojnym, czystym i modlitewnym życiu, życiu świętych, są bliscy wszystkim i rozumieją wszystkie Boże stworzenia: ludzi, zwierzęta, rośliny. 

Na podstawie opowieści biskupa Atanazjusza Jevticia

Źródło: Срђан Богдановић


Tłumaczenie z serbskiego: Dimka Savova
Redakcja polska: Joanna Wyspiańska

Autor

Redakcja orthodox.fm - Portalu Medialnego Prawosławnej Diecezji Lubelsko-Chełmskiej.

Kontynuując korzystanie z tego serwisu zgadzasz się na używanie plików cookies. Więcej...

The cookie settings on this website are set to "allow cookies" to give you the best browsing experience possible. If you continue to use this website without changing your cookie settings or you click "Accept" below then you are consenting to this.

Close